Rano mój
budzik nie zadzwonił więc spóźniłem się do szkoły. Nie przejmowałem się zbytnio
bo pierwszy mieliśmy w-f. Po prostu niepostrzeżenie dołączyłem do chłopaków
biegających na bieżni.
- Widzę ,że
ktoś się w końcu zjawił – powiedział nauczyciel, jak widać moje ‘
niespostrzeżone dołączenie’ nie wyszło najlepiej – Lou będziesz robił dodatkowe
15 okrążeń.
- ale ci się
dostało – jak zwykle Barry zaszedł mnie od tyłu – patrz stary ,
pierwszoklasistki mają polski w klasie na parterze i jest tam Mika – zaczął
skakać jak głupi - ej , patrz , patrz ,
gapi się na mnie – zobaczyłem ja wyglądającą przez okno i nasze spojrzenia się
spotkały , ale ona dziwnie na to zareagował , odwróciła się.
Następne nasze
‘spotkania’ wyglądały podobnie. Cały dzień nie zamieniliśmy ani jednego słowa,
zapadła się pod ziemie , a Barry ją szukał. Uwierzcie nie tak łatwo jest mu
zniknąć , na pewno nie gdy się uweźmie. Na naszym treningu też jej nie było.
Dopiero kiedy zamierzałem jechać do pracy pojawiła się.
- część , na
co czekasz ? jedziemy ? –znów wprosiła się do mojego samochodu.
- zapnij pasy
– ruszyłem – nie traktuj mnie jako taksówki.
- dlaczego ?
-jak to
dlaczego ? bo nią nie jestem – podniosłem lekko głos, przez co ona się
przestraszyła – przepraszam , nie powinienem się złościć. Po prostu miałem zły
dzień.
- co się
stało? - zapytała z troską , patrząc na moją twarz.
- bo . . . – wahałem się nad odpowiedzią –. . bo nie mogłem cię nigdzie znaleźć. Martwiłem
się.
-ja
przepraszam , nie chciałam cię martwić – wyszeptała. Z uśmiechniętej , stała
się smutna i nie podobało mi się to.
- ej , to ja
powinnam to zrobić – to głupie – ale tego nie zrobię.
- cham ! –
zaśmiała się – to wredne.
- tak jest
lepiej
- słucham ?
- kiedy się
uśmiechasz tak jest o wiele lepiej - zatrzymałem się – jesteśmy.
- dzięki –
chwyciła klamkę , ale nie mogła jej otworzyć – nie działa
- pokarz –
nachyliłem się tak , że ramieniem dotykałem jej ciała ,przez co mogłem poczuć
jej bicie serca to było coś niesamowitego.– i już – Mika się nie ruszała ,
obróciła głowę i spojrzała w moje oczy. – uwielbiam tą zieleń – dotknąłem ręką
jej szyli , a później wsunąłem ją w jej
włosy – i te loczki – kiedy poczułem jak nasze serca zaczęły bić w tym samym
rytmie zaniemówiłem – wiesz . . . dzisiaj jest impreza u kapitana drużyny
chcesz iść na nią – przybliżyłem swoją twarz to jej –no wiesz ze mną ? –
uśmiechnęła się i kiwnęła głową na tak. Zbliżyłem nasze czoła do siebie –
świetnie ,to świetnie !
- taak- uspokoiłem się gdy usłyszałem jej entuzjazm –
to naprawdę super.
- Mika, długo
jeszcze będziesz siedziała w jego samochodzie – całą tą romantyczną scenkę
musiał zepsuć mój kochany szef.
- Spotkajmy
się na miejscu o 11 , okey ?
-mogę
przyjechać po ciebie ?
- jasne ,
jeśli chcesz aby on cię zastrzelił – zaśmiała się – do zobaczenia.
Czas szybko
minął , zanim się obejrzałem już była ta godzina . Stałem przy oknie i czekałem
, aż ona się pojawi. Każde tyknięcie zegara przyprawiało mnie o zawał serce ,
ale to nic w porównaniu gdy ja zobaczyłem. Przyszła równo o 11 p.m. i od razu
skradła spojrzenia moje spojrzenie . Muzyka się zatrzymała , a ludzie zniknęli
byliśmy tylko ja i ona. Ruszyłem w jej stronę , spotkaliśmy się na parkiecie.
Chwyciłem jej dłonie, delikatne dłonie i przyciągnąłem ją do siebie , wtuliła
się we mnie. Oparłem brodę o jej głowę i poczułem przepiękny kwiaciasty zapach
jej szamponu. Muzyka zwolniła , piosenka dla zakochany. Zatrzymałem się , a ona
spojrzała na moje usta , to było coś co oboje chcieliśmy. Na początku
delikatnie , ale już po sekundzie przemieniło się to w coś ostrego. Nie
potrafiliśmy tego zatrzymać , byliśmy jak zahipnotyzowani. Nie obchodziło nas
nic. Przygryzła moją dolną wargę, a ja wziąłem ją na ręce i wyniosłem do
ogrodu. Oparłem ją o drewniany stojak na róże, dalej się całowaliśmy. Powoli
położyłem dłoń na jej udzie i zacząłem wsuwać pod sukienkę.
- cze… czekaj
– zatrzymałem się.
- nie wiem czy
będę w stanie długo się tak powstrzymać , więc mów szybko – kreśliłem kółka
palcem na jej cielę
-kyaaa. Ty tak
serio? – ucałowałem jej szyję
- a to jakiś
problem ?
- t..takk na…a zew..nątrz ? – jej oddech zwolnił , a ona
zaczęła cicho jęczeć , gdy przybliżyłem głowę do jej piersi.
- wszyscy i
tak są schlani. Nikt nie zobaczy.
- jaaaj ! –
próbowała stłumić swój krzyk – okey , tylko bądź delikatny ,dawno tego nie
robiłam – wyszeptała, obróciła się do mnie tyłem i oparła o drewniany różany murek.
- jak dawno ?
– byłem ciekaw.
- noo..o ta..k
z 16 laa..at –urocza
- będę
delikatny , nic nie będzie bolało – podniosłem jej sukienkę i już miał ją
ściągnąć , kiedy rozbrzmiało wycie.
- aaa..aa, to
wilk ! głośno . . . jest blisko – oddaliła swoją głowę
- nie ,jest
najwyżej gdzieś koło mojego domu – przypadek ? , ale starałem się nie zwracać
na to uwagi. Wróciłem do całowania Miki , ale on znowu zawył , chociaż to mogła
być ona… Vici ?
- Lou . . . –
słyszałem w jej głosie ,że powinniśmy przestać. – ja..aa..
- tak wiem . .
. tylko chwilę poczekaj , ja też muszę się ‘uspokoić’ – odsunąłem się od niej ,
tak żeby mogła stanąć na ziemi i chwyciłem za rękę – myślę ,że lepiej jak cię
odwiozę , za dużo wrażeń jak na jedna noc .
- Lou przepraszam – w oczach zebrały się jej łzy
- ej, ej nie
martw się. Wszystko jest w porządku – ucałowałem jej czoło – przecież nic
takiego się nie stało , chodźmy – objąłem ją ramieniem. W samochodzie prawie w
cale nie rozmawialiśmy tylko słuchaliśmy muzyki. –o czym tak rozmyślasz ?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz