Obudziłem się
kiedy usłyszałem świergot ptaków, było jakoś około 5 a.m. Mika dalej spała
wtulona we mnie , nie miałem serca jej budzić. Jej delikatny oddech zatrzymywał
się na mojej klatce piersiowej. Zacząłem bawić się jej lokami.
- jeszcze pięć
minut – powiedziała zachrypniętym głosem, ale po chwili otworzyła zaspane oczy
i spojrzała na mnie – dzień dobry – uśmiechnęła się – nie wiedziałam ,że jesteś
rannym ptaszkiem – podniosła się i usiadła na skraju łóżka – przypominasz
bardziej lenia – zaśmiała się
- a ja nie
wiedziałem ,że z rana wyglądasz jak zupełnie inna osoba – zbliżyłem się do niej
– trzeba było mnie wczoraj ostrzec – wyszeptałem jej do ucha, a ona chwyciła
poduszkę i mnie ja uderzyła, nie chciałem pozostać jej dłużny więc zrobiłem to
samo. Zaczęła głośno się śmiać.
- Jesteś
prawdziwym idiotą
- możliwe –
pocałowałem ją – po tej minię zgaduje że chcesz więcej , zrobiłaś się naprawdę
zboczona- droczyłem się z nią.
- możliwe –
odpowiedziała i również mnie pocałowała. Usiadła okrakiem na mnie , a ja się
położyłem, niestety przy tym uderzyłem się dość mocno w głowę i hałas rozszedł
się po całym pokoju, a my wybuchliśmy śmiechem – pierdoła ! – Mika położyła się
obok mnie – zepsułeś chwilę – patrzyliśmy sobie w oczy – ale może uda ci się to
naprawić – chciałem znów ją pocałować ale. . .
- Mika ! co
się tam dzieje ? czemu się tak rzucasz ? – usłyszałem jakże melodyjny głos
mojego szefa.
- i kto teraz
zepsuł chwile , co ? - popatrzyłem na
nią – chociaż może nie konieczni. . .
- nawet nie
próbuj – przerwała mi i zakryła moje
usta swoją ręką
- a może tak
tylko troszeczkę ? – ucałowałem jej palce, a ona się zarumieniła i kiwnęła
niepewnie głową. Już miało zacząć robić się przyjemnie , kiedy to zadzwonił
telefon.
- nie dane nam
jest dzisiaj się zabawić – zgrabnie podsumowała wszystko to co się dzisiaj
stało – a teraz lepiej to odbierz bo przyjdzie Pan Maruda – zaśmiała się , a ja
zacząłem szukać mojego telefonu , cóż szło mi nieco mozolnie, ale było dopiero
po 5 ! Powiem szczerze, że kiedy już znalazłem telefon i zobaczyłem kto dzwoni
nieco mnie to zamurowało. Chwilę wpatrywałem się w ekran nie wiedząc co zrobić
. – Lou ! mówię poważnie odbierz to – nie reagowałem – okay, jeśli ty nie
chcesz tego zrobić ja to zrobię – zabrała mi telefon z reki
- nie ! –
rzuciłem się w jej stronę aby zabrać telefon , ale nic tym nie wskórałem –Mika
! nie rób tego !
- Mika nie rób
tego ! – wystawiła język – uważaj bo cię jeszcze posłucham – czasami zachowuje
się gorzej niż dziecko.- a tak w ogóle to kto to dzwoni ?
- . . . – nie
odpowiedziałem
- Lou, kto
dzwoni ? – wiedziałem ,że tak łatwo się ni podda , westchnąłem i jej
odpowiedziałem.
- mój dziadek
,ale proszę Mika nie odbieraj.
- widzę ,że
musieliście się naprawdę mocno o coś pokłócić.
- mniej
więcej.- pogładziła mnie po twarzy.
- ale czas w
końcu się pogodzić ! – odskoczyła ode mnie i odebrała telefon. – dzień dobry !
z tej strony Mikaa . . . – więcej nie byłem w stanie usłyszeć, usiadłem koło
łóżka i po prostu czekałem, ale nie trwało to długo. – Lou – zawołała cicho , a
ja spojrzałem na nią z niepokojem w oczach – on. . . się rozłączył . . .
przykro mi – przytuliła mnie – ale dalej uważam, że powinieneś z nim
porozmawiać . . .
- nie –
odsunąłem się od niej i wstałem – nie wyciągnę pierwszy ręki na zgodę –
popatrzyłem w okno – kurdę – uderzyłem w ścianę – głupi stary dziad . . .
- KONIEC ! Miak ! co ty robisz ?! – wykrzyczał
teściu po czym usłyszeliśmy kroki na schodach. Nasze serca stanęły.
- Lou ! chowaj
się ! – krzyknęła szeptem , podając mi koc
- ale gdzie ?
i niby po co mi to ?
- nie wiem ! –
rozejrzała się po pokoju – owiń się kocem i wejdź pod łóżko !
- co ?
- no wejdź pod
łóżko – usłyszeliśmy jak mężczyzna naciska klamkę – no ruchy! – Mika wskoczyła
na łóżko , a ja wsunąłem się pod.
- Czy ty wiesz
która jest godzina ? ! – wpadł wściekły do pokoju
- Przepraszam
, miałam zły sen ? – nie brzmiało to przekonywująco.
- aaa, okay.
Skoro tak – nie mogłem uwierzyć ,że dał się na brać. Widać ,że to jest córusia
tatusia. – Mika idę teraz do łazienki ,a kiedy wrócę i przyjdę tu z powrotem
JEGO ma już nie być – powiedział przekraczając próg – i niech następnym razem
nie zostawia koszulki w tak widocznym miejscu – wyszedł i zatrzasnął drzwi, a
ja od razu wstałem i zacząłem szukać moich ubrań.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz