niedziela, 25 stycznia 2015

' kolejna (nie)banalna historia miłosna - 5 randek ' - historia 4 1/5



Przyjechał swoim eleganckim samochodem prosto pod mój dom. Rodzice nerwowo wyglądali przez okno w salonie , kiedy on zbliżał się do drzwi, a ja wciąż się szykowałam. Tak naprawdę to byłam już gotowa godzinę wcześniej , ale za każdym razem mojej mamie nie pasował mój ubiór. Przejrzałam całą szafę i jednak wróciłam do początkowej opcji. Gdy zadzwonił dzwonek mojej serce stanęło w miejscu.
- Chiara , Zayn przyjechał – zawołała moja mama. Chwyciłam torebkę i wyszłam z pokoju, kiedy schodziłam po schodach czułam się jak te wszystkie dziewczyny w amerykańskich filmach , które na jedną noc ze zwykłej szarej myszki zamieniały się w cudownego łabędzia. Moja mama wpatrywała się we mnie ze złością za tą czerwoną sukienkę, którą zabraniała mi kiedykolwiek zakładać , a tata szlifował wzrokiem gliniarza Zayna, z kolei on ignorował to wszystko. Był skupiony tylko i wyłącznie na mnie. Kiedy byłam już tuż przy nim , chwycił moją rękę i wyszeptał do ucha :
- pięknie dzisiaj wyglądasz – pożegnaliśmy się z moim rodzicami i wyszliśmy. Czułam ,ze to ważna noc dla nas obojga. Przez całą drogę zamieniliśmy tylko parę słów, ale nie przeszkadzało mi to. Chwile spędzone z nim był czymś wspaniałym w moim życiu.
- Gotowa ? – zatrzymał samochód z tyłu restauracji, chwycił moja rękę i patrzył prosto w moje oczy, a ja lekko skinęłam głową. – no to chodźmy – powiedziałam , po czym w ułamku sekundy znaleźliśmy się poza samochodem i ruszyliśmy kierują się w stronę tylnich drzwi. – nie bój się – szepnął ,kiedy poczuł że moja ręka drży.
- nie boje się ,przecież jestem tu z tobą – nic nie odpowiedział, jedynie delikatnie się uśmiechnął.
- wiatmy , pani Zayn. Dobrze pana widzieć i to z tak piękną partnerką – wykrzykiwały nie znane mi osoby, kiedy znaleźliśmy się w kuchni. Wszyscy zachowywali się jakby byli jedną wielką rodziną. Te radosne uśmiechy i poklepywania po ramieniu , powodowały taką ciepła atmosferę.- Wszystko jest już gotowe.
- dobrze , dziękuje – starał się powiedzieć to tak aby nie usłyszała- Już prawie jesteśmy na  miejscu – wyszliśmy z białej kuchni i naleźliśmy się w pięknej sali. Dominował w niej kolor rubinowy i blask świec w złotych świecznikach. Było tam pełno ludzi.
- oo. Witam pana i pana uroczą towarzyszkę, która jest nieziemsko urocza – powiedział, kiedy tylko mnie zobaczył.
- to jest Chiara , a to jest menadżer tej restauracji pan Sailles – przedstawił nas sobie. Pan Sailles jest bardzo słodki, niziutki grubasek i lekkim wąsikiem ubrany w dopasowany czarny garnitur z muszką pod szyją. Ciągle uśmiecha się i żartował.
- mamy nadzieje , że państwu będzie się u nas podobało, a teraz proszę tędy. Państwa stolik czeka. – szliśmy wzdłuż długiej sali w której rozbrzmiewała cudowna muzyka. Nasz stolik znajdował się tuż koło okna z widokiem na pobliski park.
Rozmawialiśmy długo o dość nie ważnych sprawach, nie pamiętam o czym dokładnie, ale wiem że chciałam aby ta chwila trwała wiecznie. Zayn jest inny od tych wszystkich mężczyzn z którymi się wcześniej spotykałam, jest miły , cierpliwy i wyrozumiały. Nigdy nie podniósł na mnie głosu, a co dopiero obraził. Traktował mnie jak księżniczkę , którą nigdy nie byłam, starałam się ją tylko grać. Dla niego byłam czysta i niewinna jak kwiat , ale to nie była prawda, lecz niestety nie miałam na tyle siły aby mu o tym powiedzieć.
- o czym tak myślisz? – przyglądał mi się uważnie.
- o niczym szczególnym.
- nie zamartwiaj się, jesteś cudowna. –nie mogłam mu patrzeć prosto w oczy, spuściłam głowę.
- dziękuje, ale to nie prawda-  Zaczęłam bawić się włosami nie podnosząc dalej wzroku.
- popatrz na mnie – chwycił dłońmi moją twarz i podniósł ją tak abym patrzyła prosto na niego, ale mój wzrok dalej od niego uciekał –powiedziałem żebyś spojrzała mi w oczy- przejechał dłońmi po moich policzkach i przeczesał włosy , delikatnie dotknął mojego karku po czym splótł nasze ręce- spójrz na mnie – wyszeptał , a ja się poddałam  – jesteś najwspanialszą osoba jaką znam, jesteś piękna , miła , dobroduszna. Kocham w tobie wszystko. To jak marzną ci dłonie zimą, jak podczas deszczu kręcą ci się włosy, jak latem płaczesz na słońcu i gdy wiosną kichasz przez pyłki. Uwielbiam to ,że gdy jesteś zdenerwowana nie chcesz patrzeć mi w oczy i to kiedy próbujesz ukryć niektóre fakty bo myślisz ,że mógłbym przestać cie kochać. Jesteś wspaniała i nie zapominaj o tym.- pocałował mnie bardzo delikatnie , tak jakbym była porcelanową lalką , a on nie chciał mnie zepsuć.- naprawdę cię kocham..
- Ja ciebie też – czułam się winna. Zgrywałam kogoś kim nie byłam , udawałam świętą kiedy bliżej było mi do diablicy. – kocham cię tak bardzo – powoli do moich oczu zaczęły napływać łzy. Zayn zbliżył się i mnie przytulił, nie wypuszczał do póki się nie uspokoiłam, choć parę razy próbowałam się mu wyrwać
 – wszystko jest dobrze, bardzo dobrze – jego słowa były jak miód na moje obolałe serce. – a teraz wznieśmy toast za nas. Za najlepszą i najszczęśliwszą parę na tym świecie – uśmiechnęłam się i znów powróciła ta miła atmosfera.
- ty szmato ! jak mogłaś mnie zostawić – wykrzyczał mój był chłopak zbliżając się do naszego stolika – no kórwa , znalazłaś sobie bogatszego to mnie zostawiłaś , co ? – bałam sięnie tylko go , ale również tego co pomyśli Zayn. Mój były wyglądał jak typowy degenerat. Łysy , wysoki i napakowany rasista , który w ogóle nie myśli i bije wszystko co na potka na swojej drodze. – szmata ! a ty ? kórwa co ? masz jakiś problem ? myślisz że jesteś ode mnie lepszy ? – zaczął szarpać Zayna
- koleś spokojnie. Jesteśmy w restauracji zachowuj się tu są ludzie.
- no to chodź na dwór.
- nie zamierzam nigdzie wychodzić.
- o widzę ,że pan porządny się boi. Z reszta nie ważne.. Rusz dupę idziemy – nie wiedziałam co robić. Gdybym została to on na pewno zrobił by coś jeszcze gorszego.
- nie musisz nigdzie z nim iść – powiedział spokojnie Zayn.
- Kórwa jasne że musi , to moja dziwka ! – wykrzyczała , ale widząc , że Zayn nie reaguje , tan chwycił za szklankę z wodą i wylał na niego całą.- i co kórwa ? – Zayn dalej nie reagował, co jeszcze bardziej zdenerwowało mężczyznę. Chwycił za następny talerz i powtórzył wcześniejszą czynność, na co on przetarł tylko oczy.- Rusz kórwa dupę wychodzimy – ruszył w stronę drzwi – kórwa ruchy – nie miałam wyjścia musiałam iść.
- przepraszam – powiedziałam i wstałam. Nie mogłam znieść wzroku Zayna kiedy wychodziłam – naprawdę jest mi przykro.

' Czy mogę pogodzić się z moim przebaczeniem ?' #7



Przed bramą zamieniłem się z powrotem w człowieka. Wszyscy leżeli przy stołach. Widać ,że uczta wyszła całkiem dobrze. Starałem się przejść nikogo nie budząc.
- Oo. Widzę , że jednak wróciłeś ! –wydarła się na cały głos Emma. – Mam nadzieje , że dobrze się bawiłeś. – Jeśli za pierwszy razem ktoś się nie budził , to na pewno teraz – Wiesz , że my w ciebie wierzyliśmy ? a ty… po prostu…
- Emma , starczy. Spokojnie. – Wtrącił się Drake.
- Jak ty go możesz jeszcze bronić. Nie widzisz jaki on jest ! Ma nas gdzieś i teraz to jeszcze udowodnił. On przecież przez  10 lat …
- Emma, skończ.- Przerwał jej chłopak – nie mów tego. To był ciężki czas również dla Lou …
- Nie, czemu? Z chęcią usłyszę co macie mi do powiedzenia. No przecież czekaliście całe 10 lat na to !-
Oczy wszystkich skierowały się na mnie – Jacyś chętni – cisza - oo. Widzę że się krępujecie..
- Byłem cierpliwy… -dziadek – myślałem , że to ten wiek, no wiesz buntownik itp….. czekałem. Starałem się ciebie zrozumieć. Przez 10 lat nie skrytykowałem twojego zachowania , broniłem cię przed innymi i nawet akceptowałem fakt, że mnie unikałeś… bo jesteś częścią nas i moją jedyną rodziną. Wczoraj było tak dobrze, zaczynałeś się z wszystkimi dogadywać… - zapanowała cisza- ale znów to zniszczyłeś. ZNÓW wioska cierpi przez ciebie – ostatnie wypowiedziane słowa były bardzo ciche , ale dla mnie niesamowicie wyraźne.- Gdyby był tu twój ojciec . .. lub –nie dziadku proszę nie mów tego – lub twój matka. – Poczułem się jakby ktoś rozpił mnie jak porcelanową lalkę.
Mój ojciec zginął przez ze mnie  , a moja mama… oddała życie dla mnie. To jest prawda i nikt nie może się z tym sprzeczać. . . Po tych słowach dziadek usiadł na krześle przed domem.
- Oddaj mi kluczyki – natychmiast dostałem to o co porosiłem. Otworzyłem bagażnik i wyciągnąłem wiązankę kwiatów ( dokładnie różowych goździków i konwalii ). Kiwnąłem ręką do Draka.
- Słuchaj zaniesiesz je na rób moich rodziców, ale połóż je bardziej od strony matki. Ok ?- podałem mu kwiaty, a on przytaknął. – Jest jeszcze coś- dodałem szeptem i wręczyłem mu zawinią w starą bluzę paczkę , z tym głupim królikiem. Którego powinnam zabić , ale jakoś nie mogłem. W końcu to Baks, a po za tym gdy zawinąłem go w bluzę on natychmiast zasnął. – już nie ważne co to jest… po prostu się tego pozbądź, a nie zapomni tylko oddać  czegoś pewnej osobie. Będziesz wiedział kto to. Ok?- kiwnął na tak.- Świetnie , a teraz spadaj.
-Lou .. to się nie musi tak kończyć.
-haha. Ale ja właśnie tego chciałem od samego początku. – zamknąłem bagażnik – gdybym wiedział, że tak łatwo pójdzie , zrobiłbym to już wcześniej – uśmiechnąłem się i poczułem znowu tą falę nienawiści, która napotkała na jedną upartą skałę..
- Niech mówią co chcą, jesteś wspaniałym facetem. Lou. – co ja mu muszę zrobić , aby mnie znienawidził ?
- Nie zdzwoń , nie pisz i co ważniejsze nie przychodź. Jesteś do bani, do niczego mi się już nie przydasz.! – te słowa trochę go dotknęły, ale to wciąż za mało – a i bądź facetem, zrób to w końcu z Emmą , bo fajna z niej dupa , ale jeśli będzie miała czekać na ciebie to się zamęczy dziewczyna. – uśmiechnąłem się i odjechałem.
-Drake , jak ty go możesz jeszcze lubić , po tym wszystkim. Co nam zrobi.. – Emma chciała dotknąć chłopaka po ramieniu, ale ten ja odtrącił.
- Czyli co ? Co on wam wszystkim zrobił ?- Emma spojrzała na niego zaskoczona. Nikt nie był na tyle odważny aby przerwać tej głuchej ciszy. Nagle Drake poczuła jak moja ‘paczka’ zaczęła się ruszać.
- a pan – skierował się do mojego dziadka – jak pan mógł! – praktycznie wykrzyczał, ale staruszek nawet nie drgnął.
- Tak będzie lepiej – spuścił głowę – dla nas wszystkich
- miał pan racje (…) gdyby pana córka i wódz jeszcze żyli wszystko  było by inaczej! – Drake rzucił moją bluzę pod nogi dziadka , z której niemal od razu wyskoczył królik. Zaś on sam odwrócił się i bez słowa poszedł na grób moich rodziców.

środa, 21 stycznia 2015

' Kolejna (nie)banalna historia miłosna - żałosna sprawa ' - historia trzecia



Nie cierpię tego ,że jesteśmy tak cholernie uparci. Nie ma pojęcia czemu to sobie robimy. Dobrze wiem , że nie jestem dla ciebie kimś obojętnym , tak samo jak ty dla mnie, ale wciąż się unikami. Nie mam na tyle siły aby powiedzieć o wszystkim co do ciebie czuje , a ty mi w cale tego zadania nie ułatwiasz. Chcesz , żebym była o ciebie zazdrosna , rozmawiasz z innymi dziewczynami ciągle patrząc w moją stronę. Prowokujesz mnie , a ja daję się w to złapać i na złość tobie robie dokładnie to samo.
To okrutne ,że dwie osoby nie mogą być razem tylko przez ich czystą głupotę i śmieszna dumę.
Przecież tak nie wiele trzeba aby wszystko się ułożyło , tylko dwa małe słowa, które mogą zmienić wszystko , ale zamiast tony wykrętów i kłamstw. Kiedy odeszłam do innego ty snułeś się jak cień, który nie ma już za kim podążać. Byłeś jak ciało bez duszy , nie uśmiechałeś się i ciągle miałeś ten zmulony wyraz twarzy. Unikałeś mnie, nie rozmawialiśmy.  Chciałam o tobie zapomnieć , zacząć z kimś kto mnie kocha i nie wstydzi się tego powiedzieć, ale nie potrafiłam tak . Naprawdę się starałam, choć i tak nic z tego nie wyszło. Nie potrafiłam mu odpowiedzieć ‘ Kocham cię ‘. Za każdym razem widziałam tylko twoją twarz i jedyne co zrobiłam to zranienie kogoś komu na mnie naprawdę zależało, w imię czegoś co nigdy nie będzie istnieć.
Zaś jak dowiedziałam się, że ty masz kogoś , czułam się jak więdnący kwiat. Wiesz jakie to było okrutne kiedy spotkaliśmy się gdy ja spacerowałam. Nasza rozmowo i te niewinne uśmiechy, a na koniec okrutne słowa : ‘ Przepraszam , ale ona czeka na mnie już godzinę muszę jechać ‘. Kiwnęłam głową , a ty odjechałeś. Przestaliśmy rozmawiać. Poszliśmy do innych szkół.
Dowiedziałam się , że jesteś wielkim kłamcą. To wyjątkowe uczucie pomiędzy nami zostało przykryte płytki upodobaniem do jeszcze jednej dziewczyny, ale najbardziej dołujące było to , że mimo tego ciągle wracałeś do mnie , a ja przyjmowała cię z otwartymi ramionami. Oczekując tylko kiedy znów napiszesz, choć to nie tak , że ja pozostawałam ci wierna przez cały czas. To jest zatruty ‘związek’ i powinniśmy jak najszybciej z tym skończyć, ale nawet tego nie potrafimy.
‘Bo jak zakończyć coś co nawet się nie rozpoczęło ? ‘




poniedziałek, 19 stycznia 2015

' Kolejna (nie)banalna historia miłosna - Thinking out loud ' historia druga



Piękna biała zwiewna sukienka, która kręci się jak niewinny puszek na wietrze, trzymana na ziemi tylko przez moje ramiona. Kołyszemy się w rytm naszej piosenki , nie myśląc o niczym. Chce tak już zostać na wieki , zawsze będę cię kochać. Nie ważne jak będziesz wyglądać, obiecuję , że nigdy cię nie opuszczę.
Czasami dopada mnie myśli , jak to możliwe , że ludzie potrafią tak szybko się w sobie zakochać.  Przez zwykły uśmiech czy dotyk rąk. To odwieczna tajemnica. Nie watro zastanawiać się nad czymś czego nie zdołali wyjaśnić nawet najwspanialsi filozofowie, trzeba to prostu zaakceptować.
Mamy szczęście ,że odnaleźliśmy się tak szybko. Zostańmy tam gdzie jesteśmy i niczego nie zmieniajmy. Nie kuśmy losu ?  Pamiętasz może nasze pierwsze spotkanie ? Nasza pierwszą randkę ? naszą wspólną noc ? pierwszy taniec na ślubie ? pierwsze dziecko ?
Okrutna starość chce zabrać nam nasze wspomnienia . W jednej chwili mieliśmy wszystko , a teraz nie mam nic. Z biegiem lat zatraciłem to co najcenniejsze , nie mówię tu o pieniądzach , sławie czy o mich włosach. Z dnia na dzień to co napisaliśmy razem  zaczyna bladnąć, aż w końcu przyjdą dni gdy nie będę wstanie przypomnieć sobie smaku twojej szminki , czy zapachy perfum. Czy w tedy zapomnę cię całkowicie ?
Oddałbym wszystko , aby móc  znów znaleźć się w twoich ramionach i złożyć pocałunek na twych delikatnych ustach w tle mając tysiące jaśniejących gwiazd. Marze , aby znów usłyszeć bicie twojego serca  i te melodyjnie wypowiedziane słowa ‘Kocham cię’.
Czekałem i tak już wystarczająco długo, w samotności wspominając. Wiesz ,że życie bez ciebie jest okrutniejsze od najgorszej śmierci. Odeszłaś jak anioł , spokojnie we śnie. Trzymałem twoją rękę i patrzyłem na tą doświadczoną twarz nie mogąc się nadziwić , jakże to jesteś piękna. Nie ubyło ci nic od czasu naszego ślubu, gdy mieliśmy tylko po 23 lata . Ścisnęłaś moją rękę i wyszeptałaś  ‘ dziękuje ,że zemną byłeś. ‘  zasnęłaś i już nigdy się nie obudziłaś. Po 50 latach zostawiłaś mnie samego tak stoję tu ,w naszą rocznicę, ze zdumieniem mówiąc ,że wytrzymałem bez ciebie aż dziesięć lat i na tym poprzestanę. Proszę losie bądź tak łaskawy i połącz nas znów razem. . .


niedziela, 18 stycznia 2015

' Władca piekieł " - #2 książe Baal-beryth





W głębi tego mrocznego królestwa swój zamek posiadał pierwszy z 7 książąt piekła Baal-beryth, zwany również Berith. Jego zamek nie jest tak okazały i tętniący  ‘życiem’ jak to było w wypadku Lorda Belzebuba. Mury miał czarne spowite cierniami na w które zaplątani byli grzeszczicy.
- A teraz moja kolej by jeść – powiedział ten sam mały demonek co wcześniej. Wniósł się w górę i wraz ze swoimi pobratymcami , tylko że większymi od niego i straszliwszymi od niego , zaatakowali ów ludzi. Wbijali swoje dzioby w ich i tak już poranione ciałom, wydłubywali ich narządy i piekielnym ogniem wypalali od środka, a krzyki ich był straszniejsze od wszystkiego co dotąd słyszałam . Trwało to długo i na nieszczęście żaden z tych nieszczęśników nie dostał łaski zaśnięcia.
- Na tą chwile to koniec. Wrócimy jeszcze raz wieczorem – znów przemówiło do mnie to dziwaczne ptaszysko. – Zanim odlecę , ostrzegę cię jeszcze, nie daj złapać się ciernią , bo one cię już nie puszczą.
- i odleciało, a do pałacu zaczęły napływać białe zmory w czarnych sukniach , ciągną za sobą ciała ludzi z schylonymi głowami. Szli po drewnianym moście który znajdował się nad rzekom lawy, nie podnosili wzroku , bo ten kto spojrzał na ciernie zastał przez nie zabrane i czekała go kara gorsza niż śmierć. Po przejściu fosy od razu wchodziło się na dziedziniec, nie było tam drzwi ani strażników, ponieważ żaden, nawet największy głupiec , nie wszedł by tam z własnej woli. Berith posiadał 26 legionów demonów , posłusznych mu , bo ten kto nie był mu posłuszny lądował w rzece lawy . skąd nie było już powrotu.
- Mój Książę , człowiek chciałby zawrzeć z Panem pakt– rzekła biała zmora do swego pana , który zasiadał na szafirowym tronie pośród swej biblioteki, w której było tak wiele ksiąg że nikt nie potrafiłby tego zliczyć. Znajdowały się one na kamiennych regałach przy których stały gołe ciała z odciętymi  nosami, zaszytymi ustami i wydłubanymi oczami. Miały one jedynie nasłuchiwać zbliżających się demonów i informować o tym pana. Który nie znał litość dla intruzów.
- Przekroczyłeś świat zmarłych , przeszedłeś przez mą fosę i wkroczyłeś do mego zamku. Nie ma już dla ciebie odwrotu. Ma pan trzy pytania , po czym pana dusza znajdzie się w mym władaniu, więc  proszę pytaj śmiało. – powiedział czystym i subtelnym głosem patrząc swoimi czarnymi oczami w jego dusze, z której czyta jak z księgi. – Zdradź mi swe imię .
- (…) jestem Sam Lamont.
- A więc , panie Lamont – podniósł się z dostojnością z krzesła i skierował do jednego ze swych regałów. Możliwość podziwiania jego zgrabnych ruchów była jedynym małym plusem w tym okrutnym miejscu. Przystojny młody żołnierz z szlachecką postawą w czerwonym mundurze przypominającym te z czasów wojny secesyjnej. – jak pokazuje ta księga , nie jesteś pierwszą osobą z swej rodziny która trafi w moje ręce. . . pierwsza była pana daleka babka , która oddała swą duszę za cudny głos. A pan , czego pan chce ? – oderwał wzrok od książki i skierował go z powrotem w stronę mężczyzny.
- Jestem szefem mafii ,moja żona jest w ciąży, mam na sumieniu wiele grzechów , wiec wiem że i tak bym tutaj trafił, dlatego postanowiłem skorzystać z pana propozycji.

‘Pan Sam Lamont za swoje liczne przestępstwa i zbrodnie zasłużył na karę piekła, ale jego miłość do żony i dzieci , jak również umiłowanie do Boga oraz  głęboki żal za grzechy i mocna wola poprawy która spowodowała ,że w końcu przestał popełniać złowrogie uczynki i wrócił na ścieżkę Boża spowodowały ,że została okazana mu wola Boga i trafił on do czyśćca’ -  tak kończyła się kartka na której widniało imię i nazwisko pana Sama Lamonta w ów książce Baal-beryth.
- Wie pan ,że pomimo tego ,że nasze życie już dawno zostało napisane my wciąż możemy zmienić przyszłość. Wiec proszę śmiało powiedzieć czego Pan ode mnie oczekuje.
- Czy po mojej śmierci , moja mafia przestanie istnieć ?

‘ Pan Sam Lamont stworzył podstawy przestępczości , które po jego śmierci przemieniły się w rodzinę , a jej członkowie są spleceni nierozerwalną więzią.’
- Muszę rzec ,że z przykrością tak.- Lamont głośno przełknął ślinę.
- W związku z tym , czy mojej rodzinie coś się stanie ?

‘ (…) rodzina pan Lamonta stanie się podstawowymi filarami tej społeczności…
- Tak w rzeczy samej.- w tej chwili mężczyzna się załamał.- Poprzestańmy na tym. Niech Pan wróci z powrotem i zadba o swoja rodzinę, a gdy już Pan załatwi wszystkie sprawy proszę tutaj powrócić .
- Zrobię tak jak Książę Baal-beryth rzekł – i tak w  mężczyźnie zakiełkowało ziarno zła, które będzie się w nim rozwijać aż do jego końca i zniszczy wszystko co dobre w jego życiu.
- Jaki nie dobry – ciała pilnujące regałów otworzyły  swe usta z których rozległ się piekielny pisk. Berith kiwnął ręką ,a one natychmiast przestały – jak strasznie.
- Lilith , prosiłem cię abyś nie zbliżała się do mich ..
- lalek – przerwała mu Lilith. Demonica była piękna, skąpo ubrana, jej i tak prześwitujący strój zakrywał jedynie miejsca intymne, Miała piękne długie czarne włosy które opadał po jej nagich ramionach i odkrytych plecach. Jej cera byłą jak pierwszy śnieg  zimą , a usta kolory jeszcze ciepłej krwi które doskonale kontrastowały z jej diamentowymi oczami.
- strażników- dokończył ze spokojem w głosie – a teraz czy mógłbym prosić abyś zostawiła je w spokoju – skarcił demonice , która raniła ciała swoimi długimi szponami.
- A co martwisz się , że je to boli – spytała z ironią.
- Dlaczego tutaj jesteś ? – zapytał siadają na tronie ?
- Na pewno już to wiesz. – zbliżyła się do niego. Stanęła za tronem i nachyliła sie – żona pana Lamonta – wyszeptała mu do ucha.
- Wiesz , że nie lubię kiedy wtrącasz się do mojej pracy? – spojrzał jej w oczy, a ona wzruszyła obojętnie ramionami – dobrze wiesz jaka jest tego cena – Lilith oblizała usta i usiadła okrakiem na Berith’u
- Doskonale wiem – powiedziała tuż nad jego szyją i wgryzła się w nią a kapiąca krew zlizała- i tego właśnie chcę.
- Więc niech i tak będzie – zerwał się raptownie i poleciał wraz z nią na podłogę znajdując się nad nią …