Czy wiecie jak to jest stracić bardzo ważną nam osobę ? Kogoś bez którego nie możecie wyobrazić sobie dalszego życia? Mi zabrano już dwójkę.
I jestem przerażona . . > ponieważ za pierwszym razem byłam w całkowitym dołku. Wypłakiwałam się w samotności tak aby nikt nie widziałam.
Za każdym razem kiedy zaczynałam wspominać całkowicie się rozklejałam! i można powiedzieć że nadal tak jest. Sądzę że to nigdy się nie zmieni.
Kiedy tylko gram w warcaby , domino lub chińczyka moje myśli całkowicie odpływają do czasów kiedy ona jeszcze żyła.
/ wpadałam w tedy cała umorusano do kuchni z rozwalonymi warkoczami w przygłupiej sukience i widziałam ją . . idealna damę z małym papierosem w ręce która na mój widok zawsze się uśmiechała.
Pamiętam to łagodne słońce wpadające przez okno do pomieszczenia. Zawsze mnie upominała że kobiecie nie przystoi takie zachowanie , że powinnam być łagodna i delikatna. Jak widać stara szkoła, lecz obie wiedziałyśmy że to dla mnie nie możliwe.
Następnie pokazywała ręką na krzesło naprzeciwko jej a ja natychmiast zajmowałam to miejsce. Spędzałyśmy razem naprawdę dużo czasu , choć już nie pamiętam o czym rozmawialiśmy.
Często widzę jej delikatne rysy twarzy , porcelanową popielniczkę i pudełko szachów..
gdy tylko wchodzę do ów pomieszczenia.\
Niestety czas to okrutna zmora . . nie ma jej już ze mną ( chyba ) 8 lat , wiecie .. > od nadmiernego palenia w końcu może pojawić się rak płuc !
przykrzę prawdą ?
Ale najbardziej bolesną rzeczą było to że podczas jej choroby bałam się w chodzić do jej sypialni. Teraz na prawdę tego żałuję , ale nie cofnę czas.
Ona urodziła się przed wojną , kiedy rozpętało się ów piekło miała 8 lat. Podczas końcowych dni jej życia przypominała sobie te okropne czasy , oczywiście ja tego nie słyszałam. Siedziałam w tedy przed telewizorem. Głupie dziecko , nie zdążyłam się z nią nawet porządnie pożegnać ..
na jej pogrzebie nie odważyłam się podejść do trumny, a teraz gdy jestem przy jej grobie naprawdę tego żałuję...
' Kolejne (nie) banalne historie miłosne '
Miłość to jedna z zagadek losu. Nigdy nie wiesz co cię z nią czeka i nie możesz tego przewidzieć... (...).. wyobraź sobie ,że właśnie jesteś w kościele w dzień swojego ślubu , gdy twoim oczom ukazuję się prawdziwa miłość. Twoje serce i rozum szleje , nie możesz się uspokoić , a przy ołtarzu czeka na ciebie ktoś inny ...co w tedy robisz ? http://alexi.poh.pinger.pl/
niedziela, 22 marca 2015
' Czy mogę pogodzić się z moim przeznaczeniem' #16
- Lou , co ty
robisz ? ! Nie uważasz ,że powinniśmy porozmawiać ? – usłyszałem głos za mną
kiedy otwierałem drzwi.
-masz rację –
trzasnąłem nimi. – słucham ?
- że co ? to
ty mi się powinieneś tłumaczyć !- miała rację, ale nie potrafiłem powiedzieć tego
na głos.
- a co chcesz
wiedzieć ? – spojrzała na mnie tak jakby przed sobą miała zupełnie inną osobę
,niż tą którą zna.
- powiedz mi
po prostu prawdę ! – w jej oczach zbierały się łzy.
- prawdę ? ! –
starałem się opanować – masz rację , powinnaś ją znać – spojrzałem w niebo , a
po tem z powrotem na nią – ale nie mogę ci powiedzieć.
- nie możesz ?
czy nie chcesz ? . . . to jest różnica – nie potrafiłem już nic powiedzieć –
Lou, do zobaczenia jutro.
- czekaj , ja
podwiozę cię – zaśmiała się smutno
- daj spokój !
– odeszła.
Pojechałem
prosto do pracy , na szczęście nie zastałem dzisiaj tam szefa , pojechał na
jakieś zebranie. Do współpracowników w ogóle się nie odzywałem, od razu zająłem
się tym starym gruchotem. Niestety nie potrafiłem się w cale skupić. CO chwilę
w coś uderzałem lub rozwalałem , przy czym kląłem w kółko. Miarka się przebrała
kiedy rozwaliłem młotkiem tłumik.
- Lou to nie
twój dzień , idź lepiej do domu. Ja wezmę z chłopakami za ciebie dzisiaj te
auto. Szef o niczym się nie dowie
– kórwa mać!
Wy chy…- byłem wściekły i o mało nie
wyładowałem złości na nich, dobrze że w porę się powstrzymałem – dzięki , tak
będzie najlepiej – wrzuciłem klucze do skrzyni i wyszedłem.
Jazda do domu
strasznie mi się dłużyła, a z każdym kolejnym metrem moja złość z powrotem
wzrastała, a domiar złego jeszcze zepsuł mi się samochód. Nie miałem dzisiaj
głowy do naprawiania go , po prostu skopałem go parę razu i ruszyłem z buta do
domu.
Nie mogłem otworzyć
drzwi , wiec po prostu je wyłamałem. Wchodząc do salonu nie wytrzymałem. Wpadłem
w szał. Zacząłem niszczyć wszystko co stało na mojej drodze. Na pierwszy cel
poszła kanapa. W mgnieniu oka całą ja połamałem i jednym z drewnianych kawałków
cisnąłem w telewizor, tak powstały małe fajerwerki. Po 15 minutach w salonie
już niczego nie było , nawet okna się nie uchowały , ale mojej złości nie
ubyło. Co chwilę zamieniałem się raz w człowieka a raz w wilka, nie mogłem nad
tym zapanować. W końcu gdy to wszystko w miarę się już uspokoiło poczułem
niewyobrażalny smutek. Usiadłem na podłodze i zacząłem płakać. Czułem się
bezradnie, ale i to w końcu częściowo minęło. Nagle usłyszałem szmer za czymś
co kiedyś było oknem.
- kto to ? ! –
zawołałem zachrypniętym głosem.
- to ja –
powiedziała cicho Emma
- czego tu
chcesz ! przecież powiedziałem że nie chce tu nikogo widzieć !
- wiem , ale
nie odbierałeś telefonu . . . w sumie to
ty go wyłączyłeś . . . – weszła ostrożnie do pomieszczenia
- pomyśl ! ,może
to znaczyć, że nie chce z wami rozmawiać !
- Lou , my
wiemy że popełniliśmy błąd ! nie mieliśmy najmniejszego prawa tak się zachować.
Nam naprawdę jest przykro. Chcemy , nie, my błagamy abyś wrócił ! – jej głos
się załamywał – bo przecież jesteśmy ro…
- rodziną –
dokończyłem za nią – błagam nie rozśmieszaj mnie ! Jesteśmy nią tylko i
wyłącznie kiedy to wam się podoba !
Macie głęboko gdzieś co ja czuje ! I pokazaliście to już milion razy ! Czy nie
tak właśnie było ! ?
- Lou my
bardzo przepraszamy ! – wyszeptała zrozpaczonym głosem.
- ooo. a mnie
to bardzo nie obchodzi ! Wy zawsze oczekujecie czegoś ode mnie ! Jedyne co
robicie to bierzecie , a łaskawie w zamian dostaje tylko zbiorową nienawiść.
Tak było zawsze i ostatnio doskonale to potwierdziliście ! Nienawidzę was ! I
co ważniejsze nie chce was wcale znać ! – Emma zaczęła płakać i w tedy
zrozumiałem ze przesadziłem. – przepraszam – przytuliłem ją – ale zrozum , to
nie jest takie łatwe. Wy wszyscy się ode mnie odwróciliście i teraz oczekujecie
że wrócę jak niby nic, a ja tak nie potrafię. – przez cała ta sytuację nie
usłyszałem , jak ktoś wszedł do mojego mieszkania.
- wiem ,że to
co zrobiłam było złe , przecież obiecałam że zawsze będę po twojej stronie. .
. Lou ja cię . . kocham cię ,proszę wróć
do mnie ! –w tedy usłyszałem jak ktoś rozdeptał kawałek szyby, obróciłem się i
zobaczyłem . . . Mike.
- Miak ! To nie
tak jak myślisz – odepchnąłem Emme – posłuchaj mnie . . .
- przestań !
ja . . . chciałam tylko porozmawiać , powiedzieć ,że nie powinnam tak na ciebie
naciskać , ale teraz – spojrzała na Emme - . . . ja muszę znać całą prawdę !
- Emma , mogła
byś wyjść . . . teraz !.- natychmiast zniknęła. – to była moja . . .
przyjaciółka z dzieciństwa , my wiele razem przeszliśmy , alee. . . . –
zatrzymałem się – my tak naprawdę jesteśmy rodziną . . . nie my jesteśmy tak
jak rodzina – złapałem się za głowę – ja . . .ona . . …my . . . nie, ja nie
potrafię !
- co przez to
rozumiesz ! ?
- ja nie
potrafię ci powiedzieć całej prawdy , może ja nawet nie chce tego robić . . .
–ponieważ nie mogę zaakceptować tego kim ja tak naprawdę jestem.
-nie powiesz
mi, prawda ? – przytaknąłem – a ja nie potrafię żyć w związku opartym na
kłamstwie! Więc . . . – zawahała się , ale oboje wiedzieliśmy do czego to
zmierza. - . . . więc to już koniec ! – powiedziała prawie niesłyszalnie i
odeszła. Zniknęła.
sobota, 7 marca 2015
' Czy mogę pogodzić się z moim przeznaczeniem' #15
- masz jeszcze
krawat – podała mi go.
- dzięki
kochanie i przepraszam za kłopoty , wiem że będziesz musiała się z tego
tłumaczyć – szybko się ubrałem i otworzyłem okno – chciałbym jeszcze zostać ,
ale cóż, sama słyszałaś teścia, muszę iść – stanąłem na parapecie , ale o czymś
sobie jeszcze przypomniałem. – Mika podejdź tu, tylko szybko – pocałowałem ją –
Do zobaczenia dzisiaj w szkolę – przeszedłem kawałek po dachu , a potem
wskoczyłem na pobliskie drzewo. Schodząc z niego jeszcze raz spojrzałem w
stronę okna, Mika pukała się po czole i mówiła że mogłem wyjść schodami.
Zupełnie o tym nie pomyślałem. W sumie zdawałem sobie teraz sprawę że najlepiej
by było gdybym szybko zniknął z ich ogrodu , ale Mika w porannym świetle
wyglądała tak pięknie, że nie wytrzymałem.
- booooże ,
jaką ja mam zajebista dziewczynę !- mam tylko nadzieje że szef tego nie
usłyszał bo mogę mieć przejebane.
- czyli jestem
jego dziewczyna ?- oparła się o parapet i patrzyła jak odchodzę – boże jakiego
ja mam walniętego chłopaka - wyszeptała
W domu
poszedłem spać dalej, bo przecież nie jestem dziewczyna i nie musze wstawać tak
wcześnie aby się przyszykować. Było gdzieś około 6 , ja do szkoły ma chyba na 8
,więc co najmniej do 7.40 mogę sobie spokojnie spać. Niestety moje wspaniałe
plany zepsuł mi mój głupi telefon, który już od 10 min nie przerwanie dzwoni. W
końcu podniosłem się i po niego sięgnąłem, ale nie byłem w stanie odebrać,
chociaż z początku taki miałem zamiar, jedyne co mogłem zrobić to wyłączenie
go, niestety nie pomyślałem że w ten
sposób pozbędę się również mojego budzika. Właśnie dla tego w szkolę pojawiłem
się dopiero na trzecią lekcję – godzinę wychowawczą. Wchodząc do klasy
zobaczyłem, że dzisiaj nie było chyba z połowy osób.
- Ooo.. zobaczcie kto to się pojawił ! – powiedziała
nauczycielka- zresztą nie ważne. Po prostu usiądź i udawaj trupa jak pozostali
– normalnie zająłbym miejsce na końcu klasy przy oknie , ale dzisiaj musiałem
poważnie porozmawiać z Barrym.
- Hej stary .
. .
- człowieku
ciszej ! czego się drzesz ! nie widzisz, że umieram – spojrzał na mnie jednym
okiem , drugie wciąż pozostawało zamknięte – ohhoo, mów co się stało.
- co ?
- stary ,
widzę twoja minę. Po prostu wywal to z siebie , ja jestem dużym chłopczykiem i
zniosę wszystko.
- wczoraj na
imprezie . . . – zatrzymałem się , ale
Barry pogonił mnie ręką – ja i Mika . . .
- spiknęliście
się. Spoko, wiem. – patrzyłem na niego
ze zdziwieniem. Oczekiwałem zupełnie inne reakcji, no wiecie w końcu za nią
szalał , czy coś.
- widzę ,że
nie kapujesz . Więc słuchaj uważnie . . . – uderzył pięścią w ławkę i podniósł
się energicznie z płomieniami w oczach – oto wspaniały ja , wczoraj zaliczył
dziewczynę ! Marry i ja pieprzyliśmy się prawie całą noc ! – wykrzyczał mi w
twarz – a teraz jest MOJĄ DUPĄ ! – nagle z poważniał – tylko nie mów jej, że
tak o niej powiedziałem bo mnie zabije – cały Barry ,on jest jedyny w swoim
rodzaju. Pozostałą część lekcji spędziliśmy tak jak radziła nam wychowawczyni ,
udawaliśmy trupy.
- Marruś ,
kochanie ! – wykrzyczał radośnie Barry i wybiegł z klasy , lecz po chwili
wrócił.- Lou , no ruch ! Długo mam czekać – i ponownie pobiegł , a ja chwyciłem
torbę i ruszyłem za nim. – Widzę ją ! – Barry przyssał się do szyby wychodzącej
na patio.
- wow, stary ,
jesteś jak glonojad
- Japa , patrz
idą . . . Mirruś – zawołał Barry jak tylko dziewczyny weszły do środka, a ja spojrzałem
na Mikę. Od razu nabrałem ponownej
ochoty na to co nie udało się nam zrobić dziś rano, i po minie jej minie
wiedziałem że ona zrozumiała o co mi chodzi, uśmiechnęła się i ruszyła w stronę
łazienki , a ja tuż za nią. Otworzyła drzwi do kabiny i weszliśmy do środka,
powiem tylko że to u nas było całkiem normalną rzeczą.
Gdy tylko
zamknąłem za sobą drzwi od razu się na nią rzuciłem, nie mieliśmy dużo czasu ,
więc nie owijałem w bawełnę ,ona na mnie wskoczyła i oplotła mnie nogami wzdłuż
moich bioder. Znów ten szał , którego nie potrafię kontrolować. Kiedy jesteśmy
jednością, tracę wszystkie zdrowe zmysł, a mój rozsądek wyparowuje. Skupią się
jedynie na biciu naszych serc , które to również w końcu się łączą i zaczynają
bić jednym rytmem i na tym jak nasz oddech zaczyna się dopełniać. To w stu
procentach najczystsza cielesna przyjemność . Kidy już powoli dochodziliśmy do
siebie , odstawiłem ją ostrożnie na ziemi , cały czas mocno trzymając , aby
przypadkiem nie upadła. Przestałem ja całować w usta a zjechałem do szyj i
obojczyka . Nagle poczułem smak krwi, a gdy to się stało natychmiast powróciłem
do świata rzeczywistego. Trzymałem zapłakaną Mikę w ramionach , a moje zęby
były lekko wtopione w jej szyje.
- Lou ! to
booli, proszę puść mnie !- cała drżała ze strachu, ja również. Nie wiedziałem
co się dzieje i jak mogło do tego dojść. Natychmiast się od niej odsunąłem, a
Mika opadła na ziemie zakładając ręce na kolana i chowając twarz. Zapadła cisza
, a ja nie potrafiłem jej przerwać.-czemu to zrobiłeś ? – zapytała wytarłszy
łzy – dlaczego ? – patrzyłem na nią , ale nie potrafiłem nic jej odpowiedzieć.
- nie wiem –
powiedziałem bezradnie.
- Lou ! nie
kłam! Od początku cos przede mną ukrywasz ! . . . powiedz mi ! muszę wiedzieć.
- ja. . . – w
tej chwili chciałem jej powiedzieć cała prawdę o mnie , o tym kim jestem i co
się stało z moją rodziną , o moim dziadku , o stadzie dosłownie wszystko , ale
nie potrafiłem - . . . ja nie wiem. . . ja . . . – przerwał mi dzwonek - . . .
muszę iść – nie czekałem na jej pozwolenie , po prostu z tamtą wybiegłem.
Poszedłem na lekcję i próbowałem przez chwilę oderwać myśli od tego co się
stało , ale nie potrafiłem. Wiedziałem , że muszę ją przeprosić i wszystko jej
wytłumaczyć , ale za każdym razem gdy tylko ją zobaczyłem od razu panikowałem i
uciekałem jak tchórz. Skończyło się na tym ,że przez resztę dnia ją unikałem,
aż do czasu zakończenia lekcji. W tedy spotkaliśmy się na parkingi szkolnym.
niedziela, 1 marca 2015
' Czy mogę pogodzić się z moim przeznaczeniem' #14
Obudziłem się
kiedy usłyszałem świergot ptaków, było jakoś około 5 a.m. Mika dalej spała
wtulona we mnie , nie miałem serca jej budzić. Jej delikatny oddech zatrzymywał
się na mojej klatce piersiowej. Zacząłem bawić się jej lokami.
- jeszcze pięć
minut – powiedziała zachrypniętym głosem, ale po chwili otworzyła zaspane oczy
i spojrzała na mnie – dzień dobry – uśmiechnęła się – nie wiedziałam ,że jesteś
rannym ptaszkiem – podniosła się i usiadła na skraju łóżka – przypominasz
bardziej lenia – zaśmiała się
- a ja nie
wiedziałem ,że z rana wyglądasz jak zupełnie inna osoba – zbliżyłem się do niej
– trzeba było mnie wczoraj ostrzec – wyszeptałem jej do ucha, a ona chwyciła
poduszkę i mnie ja uderzyła, nie chciałem pozostać jej dłużny więc zrobiłem to
samo. Zaczęła głośno się śmiać.
- Jesteś
prawdziwym idiotą
- możliwe –
pocałowałem ją – po tej minię zgaduje że chcesz więcej , zrobiłaś się naprawdę
zboczona- droczyłem się z nią.
- możliwe –
odpowiedziała i również mnie pocałowała. Usiadła okrakiem na mnie , a ja się
położyłem, niestety przy tym uderzyłem się dość mocno w głowę i hałas rozszedł
się po całym pokoju, a my wybuchliśmy śmiechem – pierdoła ! – Mika położyła się
obok mnie – zepsułeś chwilę – patrzyliśmy sobie w oczy – ale może uda ci się to
naprawić – chciałem znów ją pocałować ale. . .
- Mika ! co
się tam dzieje ? czemu się tak rzucasz ? – usłyszałem jakże melodyjny głos
mojego szefa.
- i kto teraz
zepsuł chwile , co ? - popatrzyłem na
nią – chociaż może nie konieczni. . .
- nawet nie
próbuj – przerwała mi i zakryła moje
usta swoją ręką
- a może tak
tylko troszeczkę ? – ucałowałem jej palce, a ona się zarumieniła i kiwnęła
niepewnie głową. Już miało zacząć robić się przyjemnie , kiedy to zadzwonił
telefon.
- nie dane nam
jest dzisiaj się zabawić – zgrabnie podsumowała wszystko to co się dzisiaj
stało – a teraz lepiej to odbierz bo przyjdzie Pan Maruda – zaśmiała się , a ja
zacząłem szukać mojego telefonu , cóż szło mi nieco mozolnie, ale było dopiero
po 5 ! Powiem szczerze, że kiedy już znalazłem telefon i zobaczyłem kto dzwoni
nieco mnie to zamurowało. Chwilę wpatrywałem się w ekran nie wiedząc co zrobić
. – Lou ! mówię poważnie odbierz to – nie reagowałem – okay, jeśli ty nie
chcesz tego zrobić ja to zrobię – zabrała mi telefon z reki
- nie ! –
rzuciłem się w jej stronę aby zabrać telefon , ale nic tym nie wskórałem –Mika
! nie rób tego !
- Mika nie rób
tego ! – wystawiła język – uważaj bo cię jeszcze posłucham – czasami zachowuje
się gorzej niż dziecko.- a tak w ogóle to kto to dzwoni ?
- . . . – nie
odpowiedziałem
- Lou, kto
dzwoni ? – wiedziałem ,że tak łatwo się ni podda , westchnąłem i jej
odpowiedziałem.
- mój dziadek
,ale proszę Mika nie odbieraj.
- widzę ,że
musieliście się naprawdę mocno o coś pokłócić.
- mniej
więcej.- pogładziła mnie po twarzy.
- ale czas w
końcu się pogodzić ! – odskoczyła ode mnie i odebrała telefon. – dzień dobry !
z tej strony Mikaa . . . – więcej nie byłem w stanie usłyszeć, usiadłem koło
łóżka i po prostu czekałem, ale nie trwało to długo. – Lou – zawołała cicho , a
ja spojrzałem na nią z niepokojem w oczach – on. . . się rozłączył . . .
przykro mi – przytuliła mnie – ale dalej uważam, że powinieneś z nim
porozmawiać . . .
- nie –
odsunąłem się od niej i wstałem – nie wyciągnę pierwszy ręki na zgodę –
popatrzyłem w okno – kurdę – uderzyłem w ścianę – głupi stary dziad . . .
- KONIEC ! Miak ! co ty robisz ?! – wykrzyczał
teściu po czym usłyszeliśmy kroki na schodach. Nasze serca stanęły.
- Lou ! chowaj
się ! – krzyknęła szeptem , podając mi koc
- ale gdzie ?
i niby po co mi to ?
- nie wiem ! –
rozejrzała się po pokoju – owiń się kocem i wejdź pod łóżko !
- co ?
- no wejdź pod
łóżko – usłyszeliśmy jak mężczyzna naciska klamkę – no ruchy! – Mika wskoczyła
na łóżko , a ja wsunąłem się pod.
- Czy ty wiesz
która jest godzina ? ! – wpadł wściekły do pokoju
- Przepraszam
, miałam zły sen ? – nie brzmiało to przekonywująco.
- aaa, okay.
Skoro tak – nie mogłem uwierzyć ,że dał się na brać. Widać ,że to jest córusia
tatusia. – Mika idę teraz do łazienki ,a kiedy wrócę i przyjdę tu z powrotem
JEGO ma już nie być – powiedział przekraczając próg – i niech następnym razem
nie zostawia koszulki w tak widocznym miejscu – wyszedł i zatrzasnął drzwi, a
ja od razu wstałem i zacząłem szukać moich ubrań.
środa, 25 lutego 2015
' moich dwóch aniołów ? ' #2
- do zobaczenia jutro.
- do jutra. – opuściłam cukiernie – ta dziewczyna jest
dziwna. Nigdy się nie uśmiecha z nikim nie rozmawia. Zawsze jest ponura..
- daj spokój, zachowujesz się jak stara lafirynda. . .
Szłam brukowaną ulicą ,kiedy słońce właśnie wschodziło.
Ptaki zaczynały śpiewać, a jeszcze zaspani sklepikarze rozkładali swój towar.
Każdy pomyślałby ,że to piękny dzień , ale ja chciałam jedynie znaleźć się w
moim łóżku i go dzisiaj nie opuszczać.
Wejście do mojej kamienicy było zagracone stertą pudeł ,
ktoś musiał się tu dziś wprowadzać, zapewne za Panią Alongi. Starą wdowę ,
której jedynym towarzyszem był niesforny kocur – Fortuna.
Na tle tych wszystkich wścibskich sąsiadów ,ona jedyna unosiła się ponad poprzeczkę. Była jak trzecie oko , wszystko widziała i wiedziała. Jeśli policja miała jakąkolwiek sprawę do załatwienia w tej dzielnicy zawsze zwracała się z prośbą do pani Alongi. W swoim startym fartuchu i z wałkami na włosach które zawsze oplatała zużyta siatka na włosy, trzymając papieros w ręce codziennie o godzinie 5 rano , kiedy to ja wracałam z pracy , otwierała okno i krzyczała:
- Fortuna e lo stupido gatto ?! Dov’e ? * - budząc przy tym większość dzielnicy.
Na tle tych wszystkich wścibskich sąsiadów ,ona jedyna unosiła się ponad poprzeczkę. Była jak trzecie oko , wszystko widziała i wiedziała. Jeśli policja miała jakąkolwiek sprawę do załatwienia w tej dzielnicy zawsze zwracała się z prośbą do pani Alongi. W swoim startym fartuchu i z wałkami na włosach które zawsze oplatała zużyta siatka na włosy, trzymając papieros w ręce codziennie o godzinie 5 rano , kiedy to ja wracałam z pracy , otwierała okno i krzyczała:
- Fortuna e lo stupido gatto ?! Dov’e ? * - budząc przy tym większość dzielnicy.
Umarła jakieś nie cały tydzień temu, nie powiem żebym za nią
jakoś szczególnie tęskniła, ale muszę przyznać że ta głucha cisza z rana bywa
męcząca. Nikt już nie chodzi do niej na ploteczki , nikt się nie awanturuje o
porozrzucane niedopałki papierosów i nikt już nie wyprowadza swoich kochanków
przez dziurę z tyłu muru , tak aby pani Alongi się o niczym nie dowiedziała.
- Scuzi , zaraz to wszystko uprzątnę – z drzwi wyłonił się
bardzo przystojny mężczyzna, był tak wysoki ,że musiał się schylić aby przejść
przez nie. Maił brązowe uroczę loczki , które delikatnie opadały mu na ramiona.
Z jego niebieskich oczu buchał żar życzliwości z zadziornymi iskrami, które
doskonale dopełniał serdeczny uśmiech ukrywający się pod zarostem. Miał na
sobie dobrze dopasowane czarne spodnie i rozpiętą do połowy białą koszulę ,
która odsłaniała jego muskularną klatkę piersiową. Był w stu procentach różny
od Edwarda, który to był typowym aryjczyk
iem. Również dobrze zbudowanym, dość
wysoki , ale zawsze z poważną miną i chłodnym spojrzeniem.
Przeskoczył żywo przez próg chwycił parę kartonów i postawił
na parapecie jego mieszkania. Wszystkie te czynności wykonywał z wielką gracją
w cichy rytm muzyki granej przez radio.
- Bardzo przepraszam za ten bałagan , ale nie myślałem ,że
ktoś będzie już nie spał o tej porze – mówił i podśpiewywał tekst piosenki
jednocześnie, a ja skorzystałam z okazji że akurat nie patrzy i weszłam do
kamienicy – Mi chiamo Eros Cuaora , e tu , come ti chiami ? . . . mógłbym się o to ciebie zapytać , jakbyś
dalej tu była . . .
Weszłam do swojego mieszkania i zamknęłam drzwi na klucz.
Nie czekając ani chwili dłużej i nie marnując czas na jakieś inne nie potrzebne
czynność , rozebrałam się i wskoczyłam do łóżka. Zapominając przy tym o całym
bożym świecie. Lubiłam leżeć w ten sposób nic nie robiąc. Niestety wszystko ma
swoje minusy, odpoczywając w teki sposób bardzo dużo myślałam. Wspominałam
przeszłość , rozmyślałam o teraźniejszości i marzyłam o przyszłości. To co mi
się przytrafiło już dawno zamknęłam w szufladce z napisem nigdy nie otwierać.
Wymagało to ode mnie wyrzeczeń , ale nie widziałam innego sposobu , który mi
pozwoli wrócić do rzeczywistości.
Subskrybuj:
Posty (Atom)