niedziela, 22 marca 2015

' kolejna (nie)banalna historia miłosna - historia szósta 1/2 - ' bo istnieje również inna miłość.

Czy wiecie jak to jest stracić bardzo ważną nam osobę ? Kogoś bez którego nie możecie wyobrazić sobie dalszego życia? Mi zabrano już dwójkę.
I jestem przerażona . . > ponieważ za pierwszym razem byłam w całkowitym dołku. Wypłakiwałam się w samotności tak aby nikt nie widziałam.
Za każdym razem kiedy zaczynałam wspominać całkowicie się rozklejałam! i można powiedzieć że nadal tak jest. Sądzę że to nigdy się nie zmieni.
Kiedy tylko gram w warcaby , domino lub chińczyka moje myśli całkowicie odpływają do czasów kiedy ona jeszcze żyła.
 / wpadałam w tedy cała umorusano do kuchni z rozwalonymi warkoczami w przygłupiej sukience i widziałam ją . . idealna damę z małym papierosem w ręce która na mój widok zawsze się uśmiechała.
Pamiętam to łagodne słońce wpadające przez okno do pomieszczenia. Zawsze mnie upominała że kobiecie nie przystoi takie zachowanie , że powinnam być łagodna i delikatna. Jak widać stara szkoła, lecz obie wiedziałyśmy że to dla mnie nie możliwe.
Następnie pokazywała ręką na krzesło naprzeciwko jej a ja natychmiast zajmowałam to miejsce. Spędzałyśmy razem naprawdę dużo czasu , choć już nie pamiętam o czym rozmawialiśmy.
Często widzę jej delikatne rysy twarzy , porcelanową popielniczkę i pudełko szachów..
gdy tylko wchodzę do ów pomieszczenia.\
Niestety czas to okrutna zmora . . nie ma jej już ze mną ( chyba ) 8 lat , wiecie .. > od nadmiernego palenia w końcu może pojawić się rak płuc !
przykrzę prawdą ?
Ale najbardziej bolesną rzeczą było to że podczas jej choroby bałam się w chodzić do jej sypialni. Teraz na prawdę tego żałuję , ale nie cofnę czas.
Ona urodziła się przed wojną , kiedy rozpętało się ów piekło miała 8 lat. Podczas końcowych dni jej życia przypominała sobie te okropne czasy , oczywiście ja tego nie słyszałam. Siedziałam w tedy przed telewizorem. Głupie dziecko , nie zdążyłam się z nią nawet porządnie pożegnać ..
   na jej pogrzebie nie odważyłam się podejść do trumny, a teraz gdy jestem przy jej grobie naprawdę tego żałuję...

' Czy mogę pogodzić się z moim przeznaczeniem' #16

- Lou , co ty robisz ? ! Nie uważasz ,że powinniśmy porozmawiać ? – usłyszałem głos za mną kiedy otwierałem drzwi.
-masz rację – trzasnąłem nimi. – słucham ?
- że co ? to ty mi się powinieneś tłumaczyć !- miała rację, ale nie potrafiłem powiedzieć tego na głos.
- a co chcesz wiedzieć ? – spojrzała na mnie tak jakby przed sobą miała zupełnie inną osobę ,niż tą którą zna.
- powiedz mi po prostu prawdę ! – w jej oczach zbierały się łzy.
- prawdę ? ! – starałem się opanować – masz rację , powinnaś ją znać – spojrzałem w niebo , a po tem z powrotem na nią – ale nie mogę ci powiedzieć.
- nie możesz ? czy nie chcesz ? . . . to jest różnica – nie potrafiłem już nic powiedzieć – Lou, do zobaczenia jutro.
- czekaj , ja podwiozę cię – zaśmiała się smutno
- daj spokój ! – odeszła.
Pojechałem prosto do pracy , na szczęście nie zastałem dzisiaj tam szefa , pojechał na jakieś zebranie. Do współpracowników w ogóle się nie odzywałem, od razu zająłem się tym starym gruchotem. Niestety nie potrafiłem się w cale skupić. CO chwilę w coś uderzałem lub rozwalałem , przy czym kląłem w kółko. Miarka się przebrała kiedy rozwaliłem młotkiem tłumik.
- Lou to nie twój dzień , idź lepiej do domu. Ja wezmę z chłopakami za ciebie dzisiaj te auto. Szef o niczym się nie dowie
– kórwa mać! Wy chy…-  byłem wściekły i o mało nie wyładowałem złości na nich, dobrze że w porę się powstrzymałem – dzięki , tak będzie najlepiej – wrzuciłem klucze do skrzyni i wyszedłem.
Jazda do domu strasznie mi się dłużyła, a z każdym kolejnym metrem moja złość z powrotem wzrastała, a domiar złego jeszcze zepsuł mi się samochód. Nie miałem dzisiaj głowy do naprawiania go , po prostu skopałem go parę razu i ruszyłem z buta do domu.
Nie mogłem otworzyć drzwi , wiec po prostu je wyłamałem. Wchodząc do salonu nie wytrzymałem. Wpadłem w szał. Zacząłem niszczyć wszystko co stało na mojej drodze. Na pierwszy cel poszła kanapa. W mgnieniu oka całą ja połamałem i jednym z drewnianych kawałków cisnąłem w telewizor, tak powstały małe fajerwerki. Po 15 minutach w salonie już niczego nie było , nawet okna się nie uchowały , ale mojej złości nie ubyło. Co chwilę zamieniałem się raz w człowieka a raz w wilka, nie mogłem nad tym zapanować. W końcu gdy to wszystko w miarę się już uspokoiło poczułem niewyobrażalny smutek. Usiadłem na podłodze i zacząłem płakać. Czułem się bezradnie, ale i to w końcu częściowo minęło. Nagle usłyszałem szmer za czymś co kiedyś było oknem.
- kto to ? ! – zawołałem zachrypniętym głosem.
- to ja – powiedziała cicho Emma
- czego tu chcesz ! przecież powiedziałem że nie chce tu nikogo widzieć !
- wiem , ale nie odbierałeś telefonu . . .  w sumie to ty go wyłączyłeś . . . – weszła ostrożnie do pomieszczenia
- pomyśl ! ,może to znaczyć, że nie chce z wami rozmawiać !
- Lou , my wiemy że popełniliśmy błąd ! nie mieliśmy najmniejszego prawa tak się zachować. Nam naprawdę jest przykro. Chcemy , nie, my błagamy abyś wrócił ! – jej głos się załamywał – bo przecież jesteśmy ro…
- rodziną – dokończyłem za nią – błagam nie rozśmieszaj mnie ! Jesteśmy nią tylko i wyłącznie kiedy  to wam się podoba ! Macie głęboko gdzieś co ja czuje ! I pokazaliście to już milion razy ! Czy nie tak właśnie było ! ?
- Lou my bardzo przepraszamy ! – wyszeptała zrozpaczonym głosem.
- ooo. a mnie to bardzo nie obchodzi ! Wy zawsze oczekujecie czegoś ode mnie ! Jedyne co robicie to bierzecie , a łaskawie w zamian dostaje tylko zbiorową nienawiść. Tak było zawsze i ostatnio doskonale to potwierdziliście ! Nienawidzę was ! I co ważniejsze nie chce was wcale znać ! – Emma zaczęła płakać i w tedy zrozumiałem ze przesadziłem. – przepraszam – przytuliłem ją – ale zrozum , to nie jest takie łatwe. Wy wszyscy się ode mnie odwróciliście i teraz oczekujecie że wrócę jak niby nic, a ja tak nie potrafię. – przez cała ta sytuację nie usłyszałem , jak ktoś wszedł do mojego mieszkania.
- wiem ,że to co zrobiłam było złe , przecież obiecałam że zawsze będę po twojej stronie. . .  Lou ja cię . . kocham cię ,proszę wróć do mnie ! –w tedy usłyszałem jak ktoś rozdeptał kawałek szyby, obróciłem się i zobaczyłem . . . Mike.
- Miak ! To nie tak jak myślisz – odepchnąłem Emme – posłuchaj mnie . . .
- przestań ! ja . . . chciałam tylko porozmawiać , powiedzieć ,że nie powinnam tak na ciebie naciskać , ale teraz – spojrzała na Emme - . . . ja muszę znać całą prawdę !
- Emma , mogła byś wyjść . . . teraz !.- natychmiast zniknęła. – to była moja . . . przyjaciółka z dzieciństwa , my wiele razem przeszliśmy , alee. . . . – zatrzymałem się – my tak naprawdę jesteśmy rodziną . . . nie my jesteśmy tak jak rodzina – złapałem się za głowę – ja . . .ona . . …my . . . nie, ja nie potrafię !
- co przez to rozumiesz ! ?
- ja nie potrafię ci powiedzieć całej prawdy , może ja nawet nie chce tego robić . . . –ponieważ nie mogę zaakceptować tego kim ja tak naprawdę jestem.
-nie powiesz mi, prawda ? – przytaknąłem – a ja nie potrafię żyć w związku opartym na kłamstwie! Więc . . . – zawahała się , ale oboje wiedzieliśmy do czego to zmierza. - . . . więc to już koniec ! – powiedziała prawie niesłyszalnie i odeszła. Zniknęła.

sobota, 7 marca 2015

' Czy mogę pogodzić się z moim przeznaczeniem' #15



- masz jeszcze krawat – podała mi go.
- dzięki kochanie i przepraszam za kłopoty , wiem że będziesz musiała się z tego tłumaczyć – szybko się ubrałem i otworzyłem okno – chciałbym jeszcze zostać , ale cóż, sama słyszałaś teścia, muszę iść – stanąłem na parapecie , ale o czymś sobie jeszcze przypomniałem. – Mika podejdź tu, tylko szybko – pocałowałem ją – Do zobaczenia dzisiaj w szkolę – przeszedłem kawałek po dachu , a potem wskoczyłem na pobliskie drzewo. Schodząc z niego jeszcze raz spojrzałem w stronę okna, Mika pukała się po czole i mówiła że mogłem wyjść schodami. Zupełnie o tym nie pomyślałem. W sumie zdawałem sobie teraz sprawę że najlepiej by było gdybym szybko zniknął z ich ogrodu , ale Mika w porannym świetle wyglądała tak pięknie, że nie wytrzymałem.
- booooże , jaką ja mam zajebista dziewczynę !- mam tylko nadzieje że szef tego nie usłyszał bo mogę mieć przejebane.
- czyli jestem jego dziewczyna ?- oparła się o parapet i patrzyła jak odchodzę – boże jakiego ja mam walniętego chłopaka - wyszeptała
W domu poszedłem spać dalej, bo przecież nie jestem dziewczyna i nie musze wstawać tak wcześnie aby się przyszykować. Było gdzieś około 6 , ja do szkoły ma chyba na 8 ,więc co najmniej do 7.40 mogę sobie spokojnie spać. Niestety moje wspaniałe plany zepsuł mi mój głupi telefon, który już od 10 min nie przerwanie dzwoni. W końcu podniosłem się i po niego sięgnąłem, ale nie byłem w stanie odebrać, chociaż z początku taki miałem zamiar, jedyne co mogłem zrobić to wyłączenie go,  niestety nie pomyślałem że w ten sposób pozbędę się również mojego budzika. Właśnie dla tego w szkolę pojawiłem się dopiero na trzecią lekcję – godzinę wychowawczą. Wchodząc do klasy zobaczyłem, że dzisiaj nie było chyba z połowy osób.
- Ooo..  zobaczcie kto to się pojawił ! – powiedziała nauczycielka- zresztą nie ważne. Po prostu usiądź i udawaj trupa jak pozostali – normalnie zająłbym miejsce na końcu klasy przy oknie , ale dzisiaj musiałem poważnie porozmawiać z Barrym.
- Hej stary . . .
- człowieku ciszej ! czego się drzesz ! nie widzisz, że umieram – spojrzał na mnie jednym okiem , drugie wciąż pozostawało zamknięte – ohhoo, mów co się stało.
- co ?
- stary , widzę twoja minę. Po prostu wywal to z siebie , ja jestem dużym chłopczykiem i zniosę wszystko.
- wczoraj na imprezie . . .  – zatrzymałem się , ale Barry pogonił mnie ręką – ja i Mika . . . 
- spiknęliście się. Spoko, wiem.  – patrzyłem na niego ze zdziwieniem. Oczekiwałem zupełnie inne reakcji, no wiecie w końcu za nią szalał , czy coś.
- widzę ,że nie kapujesz . Więc słuchaj uważnie . . . – uderzył pięścią w ławkę i podniósł się energicznie z płomieniami w oczach – oto wspaniały ja , wczoraj zaliczył dziewczynę ! Marry i ja pieprzyliśmy się prawie całą noc ! – wykrzyczał mi w twarz – a teraz jest MOJĄ DUPĄ ! – nagle z poważniał – tylko nie mów jej, że tak o niej powiedziałem bo mnie zabije – cały Barry ,on jest jedyny w swoim rodzaju. Pozostałą część lekcji spędziliśmy tak jak radziła nam wychowawczyni , udawaliśmy trupy.
- Marruś , kochanie ! – wykrzyczał radośnie Barry i wybiegł z klasy , lecz po chwili wrócił.- Lou , no ruch ! Długo mam czekać – i ponownie pobiegł , a ja chwyciłem torbę i ruszyłem za nim. – Widzę ją ! – Barry przyssał się do szyby wychodzącej na patio.
- wow, stary , jesteś jak glonojad
- Japa , patrz idą . . . Mirruś – zawołał Barry jak tylko dziewczyny weszły do środka, a ja spojrzałem na Mikę.  Od razu nabrałem ponownej ochoty na to co nie udało się nam zrobić dziś rano, i po minie jej minie wiedziałem że ona zrozumiała o co mi chodzi, uśmiechnęła się i ruszyła w stronę łazienki , a ja tuż za nią. Otworzyła drzwi do kabiny i weszliśmy do środka, powiem tylko że to u nas było całkiem normalną rzeczą.
Gdy tylko zamknąłem za sobą drzwi od razu się na nią rzuciłem, nie mieliśmy dużo czasu , więc nie owijałem w bawełnę ,ona na mnie wskoczyła i oplotła mnie nogami wzdłuż moich bioder. Znów ten szał , którego nie potrafię kontrolować. Kiedy jesteśmy jednością, tracę wszystkie zdrowe zmysł, a mój rozsądek wyparowuje. Skupią się jedynie na biciu naszych serc , które to również w końcu się łączą i zaczynają bić jednym rytmem i na tym jak nasz oddech zaczyna się dopełniać. To w stu procentach najczystsza cielesna przyjemność . Kidy już powoli dochodziliśmy do siebie , odstawiłem ją ostrożnie na ziemi , cały czas mocno trzymając , aby przypadkiem nie upadła. Przestałem ja całować w usta a zjechałem do szyj i obojczyka . Nagle poczułem smak krwi, a gdy to się stało natychmiast powróciłem do świata rzeczywistego. Trzymałem zapłakaną Mikę w ramionach , a moje zęby były lekko wtopione w jej szyje.
- Lou ! to booli, proszę puść mnie !- cała drżała ze strachu, ja również. Nie wiedziałem co się dzieje i jak mogło do tego dojść. Natychmiast się od niej odsunąłem, a Mika opadła na ziemie zakładając ręce na kolana i chowając twarz. Zapadła cisza , a ja nie potrafiłem jej przerwać.-czemu to zrobiłeś ? – zapytała wytarłszy łzy – dlaczego ? – patrzyłem na nią , ale nie potrafiłem nic jej odpowiedzieć.
- nie wiem – powiedziałem bezradnie.
- Lou ! nie kłam! Od początku cos przede mną ukrywasz ! . . .  powiedz mi ! muszę wiedzieć.
- ja. . . – w tej chwili chciałem jej powiedzieć cała prawdę o mnie , o tym kim jestem i co się stało z moją rodziną , o moim dziadku , o stadzie dosłownie wszystko , ale nie potrafiłem - . . . ja nie wiem. . . ja . . . – przerwał mi dzwonek - . . . muszę iść – nie czekałem na jej pozwolenie , po prostu z tamtą wybiegłem. Poszedłem na lekcję i próbowałem przez chwilę oderwać myśli od tego co się stało , ale nie potrafiłem. Wiedziałem , że muszę ją przeprosić i wszystko jej wytłumaczyć , ale za każdym razem gdy tylko ją zobaczyłem od razu panikowałem i uciekałem jak tchórz. Skończyło się na tym ,że przez resztę dnia ją unikałem, aż do czasu zakończenia lekcji. W tedy spotkaliśmy się na parkingi szkolnym.

niedziela, 1 marca 2015

' Czy mogę pogodzić się z moim przeznaczeniem' #14



Obudziłem się kiedy usłyszałem świergot ptaków, było jakoś około 5 a.m. Mika dalej spała wtulona we mnie , nie miałem serca jej budzić. Jej delikatny oddech zatrzymywał się na mojej klatce piersiowej. Zacząłem bawić się jej lokami.
- jeszcze pięć minut – powiedziała zachrypniętym głosem, ale po chwili otworzyła zaspane oczy i spojrzała na mnie – dzień dobry – uśmiechnęła się – nie wiedziałam ,że jesteś rannym ptaszkiem – podniosła się i usiadła na skraju łóżka – przypominasz bardziej lenia – zaśmiała się
- a ja nie wiedziałem ,że z rana wyglądasz jak zupełnie inna osoba – zbliżyłem się do niej – trzeba było mnie wczoraj ostrzec – wyszeptałem jej do ucha, a ona chwyciła poduszkę i mnie ja uderzyła, nie chciałem pozostać jej dłużny więc zrobiłem to samo. Zaczęła głośno się śmiać.
- Jesteś prawdziwym idiotą
- możliwe – pocałowałem ją – po tej minię zgaduje że chcesz więcej , zrobiłaś się naprawdę zboczona- droczyłem się z nią.
- możliwe – odpowiedziała i również mnie pocałowała. Usiadła okrakiem na mnie , a ja się położyłem, niestety przy tym uderzyłem się dość mocno w głowę i hałas rozszedł się po całym pokoju, a my wybuchliśmy śmiechem – pierdoła ! – Mika położyła się obok mnie – zepsułeś chwilę – patrzyliśmy sobie w oczy – ale może uda ci się to naprawić – chciałem znów ją pocałować ale. . .
- Mika ! co się tam dzieje ? czemu się tak rzucasz ? – usłyszałem jakże melodyjny głos mojego szefa.
- i kto teraz zepsuł chwile , co ?  - popatrzyłem na nią – chociaż może nie konieczni. . .
- nawet nie próbuj  – przerwała mi i zakryła moje usta swoją ręką
- a może tak tylko troszeczkę ? – ucałowałem jej palce, a ona się zarumieniła i kiwnęła niepewnie głową. Już miało zacząć robić się przyjemnie , kiedy to zadzwonił telefon.
- nie dane nam jest dzisiaj się zabawić – zgrabnie podsumowała wszystko to co się dzisiaj stało – a teraz lepiej to odbierz bo przyjdzie Pan Maruda – zaśmiała się , a ja zacząłem szukać mojego telefonu , cóż szło mi nieco mozolnie, ale było dopiero po 5 ! Powiem szczerze, że kiedy już znalazłem telefon i zobaczyłem kto dzwoni nieco mnie to zamurowało. Chwilę wpatrywałem się w ekran nie wiedząc co zrobić . – Lou ! mówię poważnie odbierz to – nie reagowałem – okay, jeśli ty nie chcesz tego zrobić ja to zrobię – zabrała mi telefon z reki
- nie ! – rzuciłem się w jej stronę aby zabrać telefon , ale nic tym nie wskórałem –Mika ! nie rób tego !
- Mika nie rób tego ! – wystawiła język – uważaj bo cię jeszcze posłucham – czasami zachowuje się gorzej niż dziecko.- a tak w ogóle to kto to dzwoni ?
- . . . – nie odpowiedziałem
- Lou, kto dzwoni ? – wiedziałem ,że tak łatwo się ni podda , westchnąłem i jej odpowiedziałem.
- mój dziadek ,ale proszę Mika nie odbieraj.
- widzę ,że musieliście się naprawdę mocno o coś pokłócić.
- mniej więcej.- pogładziła mnie po twarzy.
- ale czas w końcu się pogodzić ! – odskoczyła ode mnie i odebrała telefon. – dzień dobry ! z tej strony Mikaa . . . – więcej nie byłem w stanie usłyszeć, usiadłem koło łóżka i po prostu czekałem, ale nie trwało to długo. – Lou – zawołała cicho , a ja spojrzałem na nią z niepokojem w oczach – on. . . się rozłączył . . . przykro mi – przytuliła mnie – ale dalej uważam, że powinieneś z nim porozmawiać . . .
- nie – odsunąłem się od niej i wstałem – nie wyciągnę pierwszy ręki na zgodę – popatrzyłem w okno – kurdę – uderzyłem w ścianę – głupi stary dziad . . .
-  KONIEC ! Miak ! co ty robisz ?! – wykrzyczał teściu po czym usłyszeliśmy kroki na schodach. Nasze serca stanęły.
- Lou ! chowaj się ! – krzyknęła szeptem , podając mi koc
- ale gdzie ? i niby po co mi to  ?
- nie wiem ! – rozejrzała się po pokoju – owiń się kocem i wejdź pod łóżko !
- co ?
- no wejdź pod łóżko – usłyszeliśmy jak mężczyzna naciska klamkę – no ruchy! – Mika wskoczyła na łóżko , a ja wsunąłem się pod.
- Czy ty wiesz która jest godzina ? ! – wpadł wściekły do pokoju
- Przepraszam , miałam zły sen ? – nie brzmiało to przekonywująco.
- aaa, okay. Skoro tak – nie mogłem uwierzyć ,że dał się na brać. Widać ,że to jest córusia tatusia. – Mika idę teraz do łazienki ,a kiedy wrócę i przyjdę tu z powrotem JEGO ma już nie być – powiedział przekraczając próg – i niech następnym razem nie zostawia koszulki w tak widocznym miejscu – wyszedł i zatrzasnął drzwi, a ja od razu wstałem i zacząłem szukać moich ubrań.


środa, 25 lutego 2015

' moich dwóch aniołów ? ' #2



- do zobaczenia jutro.
- do jutra. – opuściłam cukiernie – ta dziewczyna jest dziwna. Nigdy się nie uśmiecha z nikim nie rozmawia. Zawsze jest ponura..
- daj spokój, zachowujesz się jak stara lafirynda. . .
Szłam brukowaną ulicą ,kiedy słońce właśnie wschodziło. Ptaki zaczynały śpiewać, a jeszcze zaspani sklepikarze rozkładali swój towar. Każdy pomyślałby ,że to piękny dzień , ale ja chciałam jedynie znaleźć się w moim łóżku i go dzisiaj nie opuszczać.
Wejście do mojej kamienicy było zagracone stertą pudeł , ktoś musiał się tu dziś wprowadzać, zapewne za Panią Alongi. Starą wdowę , której jedynym towarzyszem był niesforny kocur – Fortuna.
Na tle tych wszystkich wścibskich sąsiadów ,ona jedyna unosiła się ponad poprzeczkę. Była jak trzecie oko , wszystko widziała i wiedziała. Jeśli policja miała jakąkolwiek sprawę do załatwienia w tej dzielnicy zawsze zwracała się z prośbą do pani Alongi. W swoim startym fartuchu i z wałkami na włosach które zawsze oplatała zużyta siatka na włosy, trzymając papieros w ręce codziennie o godzinie 5 rano , kiedy to ja wracałam z pracy , otwierała okno i krzyczała:
- Fortuna e lo stupido gatto ?! Dov’e ? * - budząc przy tym większość dzielnicy.
Umarła jakieś nie cały tydzień temu, nie powiem żebym za nią jakoś szczególnie tęskniła, ale muszę przyznać że ta głucha cisza z rana bywa męcząca. Nikt już nie chodzi do niej na ploteczki , nikt się nie awanturuje o porozrzucane niedopałki papierosów i nikt już nie wyprowadza swoich kochanków przez dziurę z tyłu muru , tak aby pani Alongi się o niczym nie dowiedziała.
- Scuzi , zaraz to wszystko uprzątnę – z drzwi wyłonił się bardzo przystojny mężczyzna, był tak wysoki ,że musiał się schylić aby przejść przez nie. Maił brązowe uroczę loczki , które delikatnie opadały mu na ramiona. Z jego niebieskich oczu buchał żar życzliwości z zadziornymi iskrami, które doskonale dopełniał serdeczny uśmiech ukrywający się pod zarostem. Miał na sobie dobrze dopasowane czarne spodnie i rozpiętą do połowy białą koszulę , która odsłaniała jego muskularną klatkę piersiową. Był w stu procentach różny od Edwarda, który to był typowym aryjczyk
iem. Również dobrze zbudowanym, dość wysoki , ale zawsze z poważną miną i chłodnym spojrzeniem.
Przeskoczył żywo przez próg chwycił parę kartonów i postawił na parapecie jego mieszkania. Wszystkie te czynności wykonywał z wielką gracją w cichy rytm muzyki granej przez radio.
- Bardzo przepraszam za ten bałagan , ale nie myślałem ,że ktoś będzie już nie spał o tej porze – mówił i podśpiewywał tekst piosenki jednocześnie, a ja skorzystałam z okazji że akurat nie patrzy i weszłam do kamienicy – Mi chiamo Eros Cuaora , e tu , come ti chiami ? . . .  mógłbym się o to ciebie zapytać , jakbyś dalej tu była . . .
Weszłam do swojego mieszkania i zamknęłam drzwi na klucz. Nie czekając ani chwili dłużej i nie marnując czas na jakieś inne nie potrzebne czynność , rozebrałam się i wskoczyłam do łóżka. Zapominając przy tym o całym bożym świecie. Lubiłam leżeć w ten sposób nic nie robiąc. Niestety wszystko ma swoje minusy, odpoczywając w teki sposób bardzo dużo myślałam. Wspominałam przeszłość , rozmyślałam o teraźniejszości i marzyłam o przyszłości. To co mi się przytrafiło już dawno zamknęłam w szufladce z napisem nigdy nie otwierać. Wymagało to ode mnie wyrzeczeń , ale nie widziałam innego sposobu , który mi pozwoli wrócić do rzeczywistości.