niedziela, 22 marca 2015

' Czy mogę pogodzić się z moim przeznaczeniem' #16

- Lou , co ty robisz ? ! Nie uważasz ,że powinniśmy porozmawiać ? – usłyszałem głos za mną kiedy otwierałem drzwi.
-masz rację – trzasnąłem nimi. – słucham ?
- że co ? to ty mi się powinieneś tłumaczyć !- miała rację, ale nie potrafiłem powiedzieć tego na głos.
- a co chcesz wiedzieć ? – spojrzała na mnie tak jakby przed sobą miała zupełnie inną osobę ,niż tą którą zna.
- powiedz mi po prostu prawdę ! – w jej oczach zbierały się łzy.
- prawdę ? ! – starałem się opanować – masz rację , powinnaś ją znać – spojrzałem w niebo , a po tem z powrotem na nią – ale nie mogę ci powiedzieć.
- nie możesz ? czy nie chcesz ? . . . to jest różnica – nie potrafiłem już nic powiedzieć – Lou, do zobaczenia jutro.
- czekaj , ja podwiozę cię – zaśmiała się smutno
- daj spokój ! – odeszła.
Pojechałem prosto do pracy , na szczęście nie zastałem dzisiaj tam szefa , pojechał na jakieś zebranie. Do współpracowników w ogóle się nie odzywałem, od razu zająłem się tym starym gruchotem. Niestety nie potrafiłem się w cale skupić. CO chwilę w coś uderzałem lub rozwalałem , przy czym kląłem w kółko. Miarka się przebrała kiedy rozwaliłem młotkiem tłumik.
- Lou to nie twój dzień , idź lepiej do domu. Ja wezmę z chłopakami za ciebie dzisiaj te auto. Szef o niczym się nie dowie
– kórwa mać! Wy chy…-  byłem wściekły i o mało nie wyładowałem złości na nich, dobrze że w porę się powstrzymałem – dzięki , tak będzie najlepiej – wrzuciłem klucze do skrzyni i wyszedłem.
Jazda do domu strasznie mi się dłużyła, a z każdym kolejnym metrem moja złość z powrotem wzrastała, a domiar złego jeszcze zepsuł mi się samochód. Nie miałem dzisiaj głowy do naprawiania go , po prostu skopałem go parę razu i ruszyłem z buta do domu.
Nie mogłem otworzyć drzwi , wiec po prostu je wyłamałem. Wchodząc do salonu nie wytrzymałem. Wpadłem w szał. Zacząłem niszczyć wszystko co stało na mojej drodze. Na pierwszy cel poszła kanapa. W mgnieniu oka całą ja połamałem i jednym z drewnianych kawałków cisnąłem w telewizor, tak powstały małe fajerwerki. Po 15 minutach w salonie już niczego nie było , nawet okna się nie uchowały , ale mojej złości nie ubyło. Co chwilę zamieniałem się raz w człowieka a raz w wilka, nie mogłem nad tym zapanować. W końcu gdy to wszystko w miarę się już uspokoiło poczułem niewyobrażalny smutek. Usiadłem na podłodze i zacząłem płakać. Czułem się bezradnie, ale i to w końcu częściowo minęło. Nagle usłyszałem szmer za czymś co kiedyś było oknem.
- kto to ? ! – zawołałem zachrypniętym głosem.
- to ja – powiedziała cicho Emma
- czego tu chcesz ! przecież powiedziałem że nie chce tu nikogo widzieć !
- wiem , ale nie odbierałeś telefonu . . .  w sumie to ty go wyłączyłeś . . . – weszła ostrożnie do pomieszczenia
- pomyśl ! ,może to znaczyć, że nie chce z wami rozmawiać !
- Lou , my wiemy że popełniliśmy błąd ! nie mieliśmy najmniejszego prawa tak się zachować. Nam naprawdę jest przykro. Chcemy , nie, my błagamy abyś wrócił ! – jej głos się załamywał – bo przecież jesteśmy ro…
- rodziną – dokończyłem za nią – błagam nie rozśmieszaj mnie ! Jesteśmy nią tylko i wyłącznie kiedy  to wam się podoba ! Macie głęboko gdzieś co ja czuje ! I pokazaliście to już milion razy ! Czy nie tak właśnie było ! ?
- Lou my bardzo przepraszamy ! – wyszeptała zrozpaczonym głosem.
- ooo. a mnie to bardzo nie obchodzi ! Wy zawsze oczekujecie czegoś ode mnie ! Jedyne co robicie to bierzecie , a łaskawie w zamian dostaje tylko zbiorową nienawiść. Tak było zawsze i ostatnio doskonale to potwierdziliście ! Nienawidzę was ! I co ważniejsze nie chce was wcale znać ! – Emma zaczęła płakać i w tedy zrozumiałem ze przesadziłem. – przepraszam – przytuliłem ją – ale zrozum , to nie jest takie łatwe. Wy wszyscy się ode mnie odwróciliście i teraz oczekujecie że wrócę jak niby nic, a ja tak nie potrafię. – przez cała ta sytuację nie usłyszałem , jak ktoś wszedł do mojego mieszkania.
- wiem ,że to co zrobiłam było złe , przecież obiecałam że zawsze będę po twojej stronie. . .  Lou ja cię . . kocham cię ,proszę wróć do mnie ! –w tedy usłyszałem jak ktoś rozdeptał kawałek szyby, obróciłem się i zobaczyłem . . . Mike.
- Miak ! To nie tak jak myślisz – odepchnąłem Emme – posłuchaj mnie . . .
- przestań ! ja . . . chciałam tylko porozmawiać , powiedzieć ,że nie powinnam tak na ciebie naciskać , ale teraz – spojrzała na Emme - . . . ja muszę znać całą prawdę !
- Emma , mogła byś wyjść . . . teraz !.- natychmiast zniknęła. – to była moja . . . przyjaciółka z dzieciństwa , my wiele razem przeszliśmy , alee. . . . – zatrzymałem się – my tak naprawdę jesteśmy rodziną . . . nie my jesteśmy tak jak rodzina – złapałem się za głowę – ja . . .ona . . …my . . . nie, ja nie potrafię !
- co przez to rozumiesz ! ?
- ja nie potrafię ci powiedzieć całej prawdy , może ja nawet nie chce tego robić . . . –ponieważ nie mogę zaakceptować tego kim ja tak naprawdę jestem.
-nie powiesz mi, prawda ? – przytaknąłem – a ja nie potrafię żyć w związku opartym na kłamstwie! Więc . . . – zawahała się , ale oboje wiedzieliśmy do czego to zmierza. - . . . więc to już koniec ! – powiedziała prawie niesłyszalnie i odeszła. Zniknęła.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz