- Lou , co ty
robisz ? ! Nie uważasz ,że powinniśmy porozmawiać ? – usłyszałem głos za mną
kiedy otwierałem drzwi.
-masz rację –
trzasnąłem nimi. – słucham ?
- że co ? to
ty mi się powinieneś tłumaczyć !- miała rację, ale nie potrafiłem powiedzieć tego
na głos.
- a co chcesz
wiedzieć ? – spojrzała na mnie tak jakby przed sobą miała zupełnie inną osobę
,niż tą którą zna.
- powiedz mi
po prostu prawdę ! – w jej oczach zbierały się łzy.
- prawdę ? ! –
starałem się opanować – masz rację , powinnaś ją znać – spojrzałem w niebo , a
po tem z powrotem na nią – ale nie mogę ci powiedzieć.
- nie możesz ?
czy nie chcesz ? . . . to jest różnica – nie potrafiłem już nic powiedzieć –
Lou, do zobaczenia jutro.
- czekaj , ja
podwiozę cię – zaśmiała się smutno
- daj spokój !
– odeszła.
Pojechałem
prosto do pracy , na szczęście nie zastałem dzisiaj tam szefa , pojechał na
jakieś zebranie. Do współpracowników w ogóle się nie odzywałem, od razu zająłem
się tym starym gruchotem. Niestety nie potrafiłem się w cale skupić. CO chwilę
w coś uderzałem lub rozwalałem , przy czym kląłem w kółko. Miarka się przebrała
kiedy rozwaliłem młotkiem tłumik.
- Lou to nie
twój dzień , idź lepiej do domu. Ja wezmę z chłopakami za ciebie dzisiaj te
auto. Szef o niczym się nie dowie
– kórwa mać!
Wy chy…- byłem wściekły i o mało nie
wyładowałem złości na nich, dobrze że w porę się powstrzymałem – dzięki , tak
będzie najlepiej – wrzuciłem klucze do skrzyni i wyszedłem.
Jazda do domu
strasznie mi się dłużyła, a z każdym kolejnym metrem moja złość z powrotem
wzrastała, a domiar złego jeszcze zepsuł mi się samochód. Nie miałem dzisiaj
głowy do naprawiania go , po prostu skopałem go parę razu i ruszyłem z buta do
domu.
Nie mogłem otworzyć
drzwi , wiec po prostu je wyłamałem. Wchodząc do salonu nie wytrzymałem. Wpadłem
w szał. Zacząłem niszczyć wszystko co stało na mojej drodze. Na pierwszy cel
poszła kanapa. W mgnieniu oka całą ja połamałem i jednym z drewnianych kawałków
cisnąłem w telewizor, tak powstały małe fajerwerki. Po 15 minutach w salonie
już niczego nie było , nawet okna się nie uchowały , ale mojej złości nie
ubyło. Co chwilę zamieniałem się raz w człowieka a raz w wilka, nie mogłem nad
tym zapanować. W końcu gdy to wszystko w miarę się już uspokoiło poczułem
niewyobrażalny smutek. Usiadłem na podłodze i zacząłem płakać. Czułem się
bezradnie, ale i to w końcu częściowo minęło. Nagle usłyszałem szmer za czymś
co kiedyś było oknem.
- kto to ? ! –
zawołałem zachrypniętym głosem.
- to ja –
powiedziała cicho Emma
- czego tu
chcesz ! przecież powiedziałem że nie chce tu nikogo widzieć !
- wiem , ale
nie odbierałeś telefonu . . . w sumie to
ty go wyłączyłeś . . . – weszła ostrożnie do pomieszczenia
- pomyśl ! ,może
to znaczyć, że nie chce z wami rozmawiać !
- Lou , my
wiemy że popełniliśmy błąd ! nie mieliśmy najmniejszego prawa tak się zachować.
Nam naprawdę jest przykro. Chcemy , nie, my błagamy abyś wrócił ! – jej głos
się załamywał – bo przecież jesteśmy ro…
- rodziną –
dokończyłem za nią – błagam nie rozśmieszaj mnie ! Jesteśmy nią tylko i
wyłącznie kiedy to wam się podoba !
Macie głęboko gdzieś co ja czuje ! I pokazaliście to już milion razy ! Czy nie
tak właśnie było ! ?
- Lou my
bardzo przepraszamy ! – wyszeptała zrozpaczonym głosem.
- ooo. a mnie
to bardzo nie obchodzi ! Wy zawsze oczekujecie czegoś ode mnie ! Jedyne co
robicie to bierzecie , a łaskawie w zamian dostaje tylko zbiorową nienawiść.
Tak było zawsze i ostatnio doskonale to potwierdziliście ! Nienawidzę was ! I
co ważniejsze nie chce was wcale znać ! – Emma zaczęła płakać i w tedy
zrozumiałem ze przesadziłem. – przepraszam – przytuliłem ją – ale zrozum , to
nie jest takie łatwe. Wy wszyscy się ode mnie odwróciliście i teraz oczekujecie
że wrócę jak niby nic, a ja tak nie potrafię. – przez cała ta sytuację nie
usłyszałem , jak ktoś wszedł do mojego mieszkania.
- wiem ,że to
co zrobiłam było złe , przecież obiecałam że zawsze będę po twojej stronie. .
. Lou ja cię . . kocham cię ,proszę wróć
do mnie ! –w tedy usłyszałem jak ktoś rozdeptał kawałek szyby, obróciłem się i
zobaczyłem . . . Mike.
- Miak ! To nie
tak jak myślisz – odepchnąłem Emme – posłuchaj mnie . . .
- przestań !
ja . . . chciałam tylko porozmawiać , powiedzieć ,że nie powinnam tak na ciebie
naciskać , ale teraz – spojrzała na Emme - . . . ja muszę znać całą prawdę !
- Emma , mogła
byś wyjść . . . teraz !.- natychmiast zniknęła. – to była moja . . .
przyjaciółka z dzieciństwa , my wiele razem przeszliśmy , alee. . . . –
zatrzymałem się – my tak naprawdę jesteśmy rodziną . . . nie my jesteśmy tak
jak rodzina – złapałem się za głowę – ja . . .ona . . …my . . . nie, ja nie
potrafię !
- co przez to
rozumiesz ! ?
- ja nie
potrafię ci powiedzieć całej prawdy , może ja nawet nie chce tego robić . . .
–ponieważ nie mogę zaakceptować tego kim ja tak naprawdę jestem.
-nie powiesz
mi, prawda ? – przytaknąłem – a ja nie potrafię żyć w związku opartym na
kłamstwie! Więc . . . – zawahała się , ale oboje wiedzieliśmy do czego to
zmierza. - . . . więc to już koniec ! – powiedziała prawie niesłyszalnie i
odeszła. Zniknęła.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz