środa, 25 lutego 2015

' moich dwóch aniołów ? ' #2



- do zobaczenia jutro.
- do jutra. – opuściłam cukiernie – ta dziewczyna jest dziwna. Nigdy się nie uśmiecha z nikim nie rozmawia. Zawsze jest ponura..
- daj spokój, zachowujesz się jak stara lafirynda. . .
Szłam brukowaną ulicą ,kiedy słońce właśnie wschodziło. Ptaki zaczynały śpiewać, a jeszcze zaspani sklepikarze rozkładali swój towar. Każdy pomyślałby ,że to piękny dzień , ale ja chciałam jedynie znaleźć się w moim łóżku i go dzisiaj nie opuszczać.
Wejście do mojej kamienicy było zagracone stertą pudeł , ktoś musiał się tu dziś wprowadzać, zapewne za Panią Alongi. Starą wdowę , której jedynym towarzyszem był niesforny kocur – Fortuna.
Na tle tych wszystkich wścibskich sąsiadów ,ona jedyna unosiła się ponad poprzeczkę. Była jak trzecie oko , wszystko widziała i wiedziała. Jeśli policja miała jakąkolwiek sprawę do załatwienia w tej dzielnicy zawsze zwracała się z prośbą do pani Alongi. W swoim startym fartuchu i z wałkami na włosach które zawsze oplatała zużyta siatka na włosy, trzymając papieros w ręce codziennie o godzinie 5 rano , kiedy to ja wracałam z pracy , otwierała okno i krzyczała:
- Fortuna e lo stupido gatto ?! Dov’e ? * - budząc przy tym większość dzielnicy.
Umarła jakieś nie cały tydzień temu, nie powiem żebym za nią jakoś szczególnie tęskniła, ale muszę przyznać że ta głucha cisza z rana bywa męcząca. Nikt już nie chodzi do niej na ploteczki , nikt się nie awanturuje o porozrzucane niedopałki papierosów i nikt już nie wyprowadza swoich kochanków przez dziurę z tyłu muru , tak aby pani Alongi się o niczym nie dowiedziała.
- Scuzi , zaraz to wszystko uprzątnę – z drzwi wyłonił się bardzo przystojny mężczyzna, był tak wysoki ,że musiał się schylić aby przejść przez nie. Maił brązowe uroczę loczki , które delikatnie opadały mu na ramiona. Z jego niebieskich oczu buchał żar życzliwości z zadziornymi iskrami, które doskonale dopełniał serdeczny uśmiech ukrywający się pod zarostem. Miał na sobie dobrze dopasowane czarne spodnie i rozpiętą do połowy białą koszulę , która odsłaniała jego muskularną klatkę piersiową. Był w stu procentach różny od Edwarda, który to był typowym aryjczyk
iem. Również dobrze zbudowanym, dość wysoki , ale zawsze z poważną miną i chłodnym spojrzeniem.
Przeskoczył żywo przez próg chwycił parę kartonów i postawił na parapecie jego mieszkania. Wszystkie te czynności wykonywał z wielką gracją w cichy rytm muzyki granej przez radio.
- Bardzo przepraszam za ten bałagan , ale nie myślałem ,że ktoś będzie już nie spał o tej porze – mówił i podśpiewywał tekst piosenki jednocześnie, a ja skorzystałam z okazji że akurat nie patrzy i weszłam do kamienicy – Mi chiamo Eros Cuaora , e tu , come ti chiami ? . . .  mógłbym się o to ciebie zapytać , jakbyś dalej tu była . . .
Weszłam do swojego mieszkania i zamknęłam drzwi na klucz. Nie czekając ani chwili dłużej i nie marnując czas na jakieś inne nie potrzebne czynność , rozebrałam się i wskoczyłam do łóżka. Zapominając przy tym o całym bożym świecie. Lubiłam leżeć w ten sposób nic nie robiąc. Niestety wszystko ma swoje minusy, odpoczywając w teki sposób bardzo dużo myślałam. Wspominałam przeszłość , rozmyślałam o teraźniejszości i marzyłam o przyszłości. To co mi się przytrafiło już dawno zamknęłam w szufladce z napisem nigdy nie otwierać. Wymagało to ode mnie wyrzeczeń , ale nie widziałam innego sposobu , który mi pozwoli wrócić do rzeczywistości.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz