Szkoła to zło którego już dawno
powinniśmy się pozbyć. Od dwóch godzin uczę się WOS’u i dalej nic nie umiem.
Nie jestem głupią osobą , ale to mnie zaczyna przerastać. . . Zrobię sobie
przerwę, rzuciłam się na łóżko i sięgnęłam po telefon.
16.32
Od : Chiaraa
Do : Louis
Hej kotku co tam ?<3 :3 tęsknie T.T
Od : Chiaraa
Do : Louis
Hej kotku co tam ?<3 :3 tęsknie T.T
16.35
Od : Louis
Do : Chiarra
Marznę i również tęsknie <3
Od : Louis
Do : Chiarra
Marznę i również tęsknie <3
16.36
Od : Chiaraa
Do : Louis
Oooo. a co robisz O.o ?
Od : Chiaraa
Do : Louis
Oooo. a co robisz O.o ?
16.37
Od: Louis
Do: Chiarra
Wyjrzyj przez okno :*
Od: Louis
Do: Chiarra
Wyjrzyj przez okno :*
Zerwałam się z łóżka i podbiegłam do okna, i
kiedy podniosłam żaluzję , zobaczyłam . . . jego. Opierał się o swój cudowny
samochód. Pomachałam mu na co on się uśmiechnął i pokazał abym spojrzała znów
na mój telefon.
16.41
Od: Louis
Do: Chiaraa
Zejdź na dół porywam cię <3
Od: Louis
Do: Chiaraa
Zejdź na dół porywam cię <3
Wybiegłam z
pokoju jak burza , chwytając po drodze jakąś kurtkę i zakładając swoje
tenisówki. Przed drzwiami jeszcze tylko spojrzałam w lustro i zastygłam. Nie
mogłam uwierzyć jak potwornie wyglądam. Nieumalowana , nieuczesana w przydużej
bluzie, a Louis był ubrany w przepiękny czarny garnitur i elegancki kremowy
płaszcz. Tak widziałam go tylko przez chwilę , ale zdążyłam mu się doskonale
przyjrzeć. Wbiegłam do łazienki i chwyciłam byle jaką sukienkę mojej siostry ,
nie jestem osobą która ubiera się dziewczęco , ale dla niego taka chciałam być.
Rozczesałam włosy i upięłam je spinką. Przemyłam i umalowałam twarz. Zostały
jeszcze buty. . .
- Weź te –
powiedziała moja siostra – idealnie pasują do tej czerwonej sukienki tylko się
nie zabij – włożyłam więc czarne wysokie obcasy z kartką z tyłu i niepewnym
krokiem wyszłam z domu.
- Wow. . . to
znaczy cześć – powiedział Louis- naprawdę pięknie dziś wyglądasz
- Dziękuję –
zbliżyłam się do niego i nastąpiła jedna z najbardziej żenujących rzeczy , która
mogła mi się przytrafić, potknęłam się.
- Spokojnie ,
mam cię – złapał mnie za moją talię i pomógł mi stanąć na równe nogi. –Urocza
jak zwykle – pocałował mnie bardzo delikatnie, a następnie odsunął się ode mnie
aby otworzyć mi drzwi. – Wskakuj – powiedział i kiwnął głowom.
Dzień był
piękny , słońce świeciło i nie było widać ani jednej deszczowej chmurki , co tutaj
w Anglii wydaje się rzeczą prawie nie możliwą o tej porze roku . Rozglądając
się dookoła widziałam żółknące już liście na drzewach przez które przebijały
się promienie oświetlając ławki w parku. Następnie przejechaliśmy koło szkółki
jeździeckiej.
Cały czas
rozmawialiśmy o jakiś głupotach , ale to nie tak ze te rozmowy mnie nużyły. Były
dla mnie naprawdę ważne. Kocham to ,że Louis zawsze potrafi mnie rozśmieszyć ,
mówiąc czy robiąc coś głupiego. Sam powiedział kiedyś :
‘ Jeśli się
nie uśmiechach mam ochotę płakać , bo to marnotrawstwo jeśli tak śliczna buzia
się smuci’
Każda chwila z
nim była jak wyciągnięta z bajki, on był prawdziwym księciem. Zawsze wiedział
kiedy jest mi źle i nawet nie znając powodu zawsze potrafił mnie pocieszyć.
Dlatego tak się denerwowałam będąc z nim. Nie wiem jakim cudem on może kochać
kogoś tak przeciętnego jak ja. Zapaliłam papierosa i obróciłam głowę w drugą
stronę , tak aby dym nie przeszkadzał Louis’owi.
- Palenie
zabija.
- A jednak ja
wciąż żyję.
- To jest złe.
- Wiem ,
pielęgniarka też tak mówi…
- Nie to
miałem na myśli –przerwał mi – nie jestem wróżką , jeśli coś cię martwi
powinnaś mi o tym powiedzieć , a nie czekać aż ja na to sam wpadnę.
- Ale nic mi
nie jest.
- Czy aby na
pewno – zatrzymał samochód i spojrzał mi w oczy – więc zaufam ci – pocałował
mnie w czoło – zaczekaj – wyskoczył z samochodu i otworzył mi drzwi – my lady ?
– pochwycił moja dłoń i wplótł w nią swoją, po czym ruszyliśmy w stronę rzeki.
Tamiza była dziś zadziwiająco spokojna, można rzec że wręcz leniwa. Nad jej
brzegiem był ogrom rozpuszczonych gołębi , które nie bały się już w cale ludzi
, a nad to oczekiwały jeszcze od nich ziarenek. – ‘Piękny dzień , ale nie tak
piękny jak ja ‘ , Johny Bravo –zaśmiałam
się – widzę ,że udało mi się wyciągnąć cię z świata fantazji.
- przepraszam?
- lepiej by to
brzmiało gdyby nie było na końcu tego znaku zapytania – przykucnął na chwilę-
trzymaj – podał mi torebkę z ziarenkami. Zatraciliśmy się tam w czasie. Nie
obchodziło minie nic, liczyliśmy się tylko my.- a więc? –spojrzał na mnie.
-Martwię się.
. . –powiedziałam cicho.
- To już wiem
– dodał sarkastycznie
- Nie wiem co ty
takiego we mnie widzisz, są mądrzejsze i ładniejsze niż ja.
- tak to na
pewno – przybliżył się do mnie – nie jesteś top modelką , ani na pewno nie
dostaniesz Nobla , ale i tak z pośród tych wszystkich kobiet na świecie to ty
jesteś najwspanialsza. Masz w sobie to coś , co przyciąga wszystkich do ciebie
i dla tego nie raz byłem zazdrosny.
- Nie wierzę
ci.
- To również
już wiem , ale to nie szkodzi i ty w końcu zrozumiesz, a teraz wracajmy , za
dużo wrażeń jak na jeden dzień.
Całą drogę
powrotną moją głowę zaprzątały słowa wypowiedziane przez Louisa. Nie potrafiłam
się skoncentrować na rozmowie z nim. Nagle poczułam ja samochód przyspiesza.
-Lepiej się
trzymaj to dopiero początek !
- Louis to
głupie , przestań –moje protesty nie był zbyt przekonywujące , przez mój
nieustanny śmiech – chyba widziałam radiowóz – obróciłam głowę aby się upewnić
- i tak mnie
nic nie powstrzyma –i w tedy usłyszeliśmy policyjnego koguta. – kurdę.
- Louis ?
- Nie martw
się wszystko będzie dobrze – zapewniał mnie kiedy policjant podchodził.
- Proszę wyjść
z auta – Louis wykonał to polecenie bez żadnego oporu , ale później już było gorzej.
- Dzień dobry-
wyciągnął rękę na powitanie - nazywam się Louis . . .
- Przedstawi
się pan jak będziemy spisywać mandat w radiowozie – przerwał mu policjant i
zignorował uprzejmy gest.
- Ale ,żeby od razu mandat , czy to przypadkiem nie lekka przesada
? – położył dłoń na ramieniu policjanta , ale ten ja strącił
- Czy to jest
wyśmiewanie funkcjonariusza na służbie?- pogroził mu dłoniom
- To nie . . .
, ale to już tak – chłopak zaczął się
bawić jego czapką.
- Wystarczy
tego ! – krzyknął policjant i obezwładnił on Lou , pchając go przy tym na
drzwi.
- Czy aby na
pewno wszystko w porządku ? – zapytałam
- W
najmniejszym
- Idziemy –
ciągnął go w stronę pojazdu.
- Wybacz , ale
widzisz jestem rozchwytywany – funkcjonariusz otworzył drzwi samochodu i
wepchnął go do środka – nie dzwoń , ja zadzwonię– powiedział żartobliwie przed
zatrząśnięciem drzwi.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz