- Z tobą nic nie jest normalne –
zaśmiałam się – kiedy mówiłeś, że mam się ładnie ubrać spodziewałam się
wykwintnej restauracji , a nie jakiegoś obskurnego lokalu , gdzie sprzedają
najlepszą pizze w mieście.
- A nie był to najlepsza pizza
jaką jadłaś ?
- Owszem była – trzymaliśmy się
za ręce idąc jedną z alej parku. Było późne listopadowe popołudnie, zapadał
zmrok, naszą drogę oświetlały gęsto rozstawione lampy, które nadawały całej tej
sytuacji romantyzmu.
- Ale to jeszcze nie koniec – w jego
oczach mogłam dostrzec te nieznośne chochliki które zawsze zwiastowały problemy
ale zestawione razem z tym nieziemskim uśmiechem był początkiem mojej zguby,
gdyż nigdy nie potrafiłam odmówić. – Zobacz – obrócił mnie o 90 stopni i ujrzałam
lodowisko ze sporą ilością ludzi.
- Ty chyba nie planujesz . . . –nawet
nie musiałam kończyć , po jego minie od razu wiedziałam jaka jest odpowiedź.
- Zobaczysz będzie fajnie –
zachęcał mnie , jednocześnie popychając do przodu – zobacz tylko na ich miny
wszyscy są zadowoleni , będzie fajnie – zaciągnął mnie do szatni. Po rozglądał
się chwile za łyżwami dla siebie , a potem znalazł i dla mnie – jeśli naprawdę nie
chcesz to cię nie zmuszam – patrzył proszącym wzrokiem na mnie.- No to jak ?
- . . . chodzi o to że ja nie
potrafię dobrze jeździć – patrzył na mnie ze zdziwieniem i zaśmiał się pod nosem , ale kiedy spojrzał na
moją lekko zdenerwowaną minę od razu z poważniał.
- spokojnie , nauczę cię –
posadził mnie na ławce tuż obok drzwiczek na lodowisko i zdjął ze mnie moje buty
, poczym pomógł mnie nałożyć łyżwy – tak wystarcz, nie za mocno – spytał się
mnie sznurując mi łyżwy.
- Jest idealnie
- No to co ? gotowa ? – podał mi
rękę – trzymaj się mnie – kiedy wyszliśmy na lód moje nogi zrobiły się jak z
waty i straciłam równowagę – mam cię – wpadłam w jego ramiona –kolejna próba ?-
powoli odsunął się ode mnie , a ja ruszyłam. Na początku nieco niezgrabnie ,
ale z czasem nabierałam wprawy.
- Wychodzi mi , wychodzi mi ! – zaczęłam
krzyczeć z podekscytowania.
- Wiedziałem , że ci się uda. W
końcu jesteś wspaniała.
- Dziękuu… - nie dane mi było
skończyć
- A teraz patrz na jeszcze
wspanialszego mnie – wyjechał na środek i zaczął kręcić się w kółko. Po chwili
wrócił do mnie , dumny ze swoich popisów – dobrze mi poszło ?
- Tak – uwielbiałam tą jego
pewność siebie wymieszaną z dozą nieśmiałości – to było piękne – i znów wróciliśmy
do kręcenia się w kółko. Co chwilę mogłam poczuć jego wzrok zawieszony na mojej
twarzy.
- Posłuchaj , nie ważne czy
wszystko dookoła nas zmieni się , chcę abyś wiedziała że my zawsze pozostaniemy
tacy sami. Ja zawszę będę cię kołach i mam wielką nadzieje ,że tak samo będzie z
tobą. Ja po prostu wiem ,że nie mógłbym żyć
bez ciebie. – chwile takie jak te nie zdarzały się często. Zazwyczaj on był
zabawną i szaloną osoba , takim lekko duchem. Trudno było z niego wykrzesać
odrobinę powagi , więc naprawdę byłam wdzięczna kiedy mówił coś takiego , w
tedy mogłam poczuć się ‘bezpiecznie’. – Tylko popatrz tam ? – zobaczyłam parę łyżwiarzy
którzy wyczyniali niezwykłe rzeczy – też tak chcę – powiedział kiedy mężczyzna chwycił
kobietę za nogę i zaczął nią kręcić dookoła siebie.
- Nawet sobie nie myśl ! – od
razu zaprotestowałam.
- Nie ufasz mi ? – znów te iskry
, ale tym razem połączone z małym szantażem – z reszta nie ważne , wszystko i
tak się ułoży.
- Nie , nie nie , nie , Harry nie
– próbowałam przemówić mu do rozumu , ale to nie poskutkowało. W ogóle mnie nie
słuchał. Podjechał bliżej i chwycił mnie za talię , usiłując podnieść do góry ,
niestety to nie poskutkowało. Automatycznie znaleźliśmy się na ziemi.
- Wezwijcie pogotowie – doszły mnie
jakieś krzyki z tyłu. Kiedy chciałam się podnieść poczułam straszny ból w
kostce i syknęłam z bólu.
- Coś nie wyszło – usłyszałam Harrego
– Ile ty ważysz ?- próbował rozluźnić sytuację jednym ze swoich głupich żartów
, natomiast ja posłała mu gniewne spojrzenie.
- A nie mówiłam ? – powiedziałam z
ironią w głosie.- Mówiłam ,żebyś tego nie robił.
- Proszę się mnie złapać – rozkazał
jeden z sanitariuszy z karetki która właśnie podjechała , bez protestowania zrobiłam
to co mi kazano i kiedy zabandażowali mi już stopę , mówiąc że to tylko
stłuczenie, poczułam ulgę. – Jeśliby się pani źle czuła proszę zgłosić się do
szpitala na tomografię ,jak na razie to wszystko. Moja koleżanka zajmuje się jeszcze
Pani chłopakiem. Chciała by pani go zobaczyć?- kiwnęłam głową , a mężczyzna
pomógł mi się dostać na ławkę naprzeciwko której siedział Harry. Miał on
zabandażowaną rękę.
- . . .
- Takie wiem to moja wina –
powiedział zanim zdążyłam się odezwać – naprawdę nie chciałem aby tak to się skończyło.
Ja nawet nie pomyślałem , że coś takiego może się stać – tak właśnie myślałam.
-Proszę się nie ruszać –
sanitariuszka z niepokojem na twarzy , zaczęła badać puls Harrego – jest duże
prawdopodobieństwo ,że może mieć pan wstrząs mózgu. Musimy na tych miast jechać
do szpitala.
- Proszę o jeszcze 5 minut , muszę zakończyć tą rozmowę.
- Nie ma na to najmniejszych
szans – Harry został niemal siłą wciągnięty do karetki , ale zanim zatrzasnę
się drzwi zdążył wykrzyczeć :
‘Następna randka będzie lepsza.
Obiecuję ‘
- O ile się ona w ogóle odbędzie.
. .
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz