- Mogę już otworzyć oczy ? – znajdowaliśmy się w jakimś
naprawdę hucznym miejscu. Słyszałam ludzkie krzyki i szczęk maszyn.
- Poczekaj jeszcze chwilę – trzymał swoje ręce przy moich
oczach tak abym nie podglądała. - Okey , teraz usiądź tu sobie, a ja coś
przyniosę. – Szczerze mówiąc nie tak wyobrażałam sobie naszą 2 rocznice, ale on
zawsze robi coś ‘innego’. Coś czego nigdy nie można się spodziewać. – Dzięki ,że
poczekałaś , proszę to dla ciebie – jak tylko usłyszałam jego głos otworzyłam
oczy.
Znajdowaliśmy się w wesołym miasteczku , a on trzymał dwa
karmelowa jabłka. Muszę powiedzieć ,że to wszystko wyglądało niesamowicie.
Czarne niebo z tysiącem gwiazd i lśniące wszystkimi barwami tęczy neony. Wesoła
muzyka w tle, zapach popcornu i on z tym jak zawsze pogodnym uśmiechem.
- Przepraszam ,że musiałaś czekać. – Wzięłam jabłko , a on
chwycił mnie za rękę – Gotowa na więcej ? – skinęłam głową. – więc chodźmy.
Przeszliśmy dość spory kawałek, mijając tłumy ludzi, aż w końcu
dotarliśmy do koła młyńskiego. Karuzela miała w pewnym rodzaju dość specyficzną
atmosferę.
- No to ruszamy – kiwnął ręką , dając znać jednemu z klaunów
,że możemy ruszać. – bardzo chcę abyś to wszystko zobaczyła. . . tam w oddali
jest mój stary dom, gdzie mieszkaliśmy zanim zmarł mój tata.. a tam jest plac
zabaw, gdzie wraz z kolegami uciekaliśmy z lekcji i paliliśmy..
- Jak byłeś w liceum ?
- Tak jakby. . kończyłem.. podstawówkę – zakaszlnął – kiedyś
byłem dość niesfornym dzieckiem , wiesz ten buntowniczy okres – próbował się
tłumaczyć, a potem wrócił podokazywanie mi
reszty miejsc – kocham cię , dla tego chcę , abyś wiedziała o mnie wszystko –
przejechał dłonią po policzku –nie tylko moją dobrą , ale też złą stronę. –
zbliżył się tak ,że nasze czoła się
spotkały – jesteś dla mnie naprawdę ważna – przejechał palcem po mojej dolnej wardze
– to dla tego cię tu zabrałem – czułam jego oddech na swoich ustach – bo widzisz,
jeśli pocałujesz kogoś na samym szczycie
koła młyńskiego , to będziesz z tym kimś na zawsze. – zamknął oczy i cały się zaczerwienił.
–ale nie chce robić tego bez twojej zgody. Więc czy mogę ? – byliśmy prawie na
samym szczycie, Kidy sobie uświadomiłam , że on naprawdę czeka na moją zgodę.
Zbliżyłam się jeszcze bliżej do niego , tak że bez problemu słyszałam bicie
jego serca.
- tak – wyszeptałam , a on się nachylił i mnie pocałował. Z
tego wszystkiego zaczęłam płakać.
- Ej , wszystko w porządku ? Nie płacz – w jego głosie bez
problemu można było usłyszeć radość, przytulił mnie i wytarł moje łzy –
wszystko jest dobrze , chodź – nawet nie zauważyłam ,że jesteśmy już na dole, a
spora grupa ludzi przyglądała się temu wszystkiemu. Kiedy tylko wysiedliśmy
zaczęli klaskać, a Liam się ukłonił.
- Dziękujemy bardzo- myślałam ,że spłoną ze wstydu.
- To było takie piękne ! – powiedziała jedna ze stojących
tam dziewczyn, ale nie reagowałam na to. Lima zauważył ,że czuję się speszona i
w tedy zasłonił moją twarz swoim czerwonym szalikiem. Ruszyliśmy bez słowa w
stronę wyjścia.
- Lepiej się już czujesz ? – zapytał ze złowieszczą radością
w głosie – nie wiedziałem ,że jesteś taka nieśmiała. – Nie wytrzymał i wybuchł
śmiechem.
- Mam dość – rzuciłam w niego szalikiem i odeszłam od niego,
a on natychmiast ruszył za mną.
- Spokojnie , nie denerwuj się. Ja tylko żartuję. – przytulił
mnie od tyłu – wiesz ,że cię bardzo kocham. – nie byłam na niego zła , ale
powinnam przynajmniej przez chwilę się jeszcze na niego poobracać, niestety nie
mam na to serca.
- wiem – obrócił mnie twarzą do siebie i zaczął owijać z
powrotem szalik, ale tym razem wokół mojej szyi.
- więc pozwól mi to usłyszeć – zatrzymał się – powiedz ,że
mnie kochasz – on robił to specjalnie , wiedział ,że nie lubię mówić o tym
głośno – no chyba że tak nie jest.
- Ja. . .
- tak ?
- ja ciebie też – wyjąkałam, ledwo oddychając.
- ty mnie też coo ? – ale on dalej nie dawał za wygraną.
- jaa. . . – cała zbladłam
i poczułam się jakbym miała zemdleć – ja cię . . .
- okey , wystarczy – pocałował mnie w czoło – pamiętaj małe
kroczki. Co powiesz na misia – skierował się do stoiska z piłeczkami.
- . . . kocham – powiedziałam ,ale on był za daleko aby
usłyszeć.
- Patrz tylko na wspaniałego
mnie – powiedział kiedy się zbliżyłam , a potem przybrał najpoważniejszą minę
jaka niego widziałam i rzucił. Zdziwił
mnie fakt ,że na 3 rzuty wszystkie były trafione. – proszę to dla ciebie –
podał mi wielkiego brązowego misia z czerwoną kokardką.
- Dziękuje. – uśmiechnęłam się kiedy zobaczyłam ,że moja
maskotka jest tylko troszkę mniejsza ode mnie.
- Może wezmę ją od ciebie ? – zaproponował Liam , który wraz
ze sprzedawcą z trudem powstrzymywali się od wybuchnięcia.
- Nie, dziękuje. Sama dam radę –powiedziałam z lekką irytacją
w głosie i ruszyłam na przód. – No to co teraz ?
- Krótka przerwa ?- usiedliśmy przy stoliku, naprzeciwko
siebie, a ja trzymałam na kolanach misia. – I jak cię się podoba ?
- Jest zabawnie.
-Naprawdę ?
- Tak
- Wiesz . . .
-Co ? – nastała chwila ciszy.
- . . że nigdy nie
miałem tak morderczych zamiarów wobec zwykłego pluszaka … On mi zasłania całą
ciebie! Jaj mam patrzeć w twoje piękne oczy koro cie nie widzę ! ? – nie mogłam
przestać się śmiać , powaga w jego głosie mnie powaliła. Wtuliłam się w misia. –
Natychmiast go z stąd zabieraj, _ wykrzyczał oburzony i próbował mnie z nim
rozdzielić.
- Nie – powiedziałam nie przestając się śmiać i próbując
walczyć z Liamem o mojego misia- on jest mój. – puścił go, a to mnie zdziwiło. Odchyliłam misia , tak aby
móc zobaczyć co robi Liam
- Mam cię – wplótł ręce w moje włosy, przyciągnął do siebie i
wbił swoje usta w moje, a dopiero kiedy się od siebie oddaliliśmy mogłam
zaczerpnąć świeżego powietrza.- A jego już nie potrzebujemy. – oddał pluszaka
dziewczynce ,która przechodziła obok.- Koniec przerwy.
- Dlaczego oddałeś pana Kubusia ?
- pana Kubusia ? miałaś go ledwo 10min. I już zdążyłaś go
nazwać ? a do mnie ciąle mówisz po imieniu! Jesteśmy ze sobą 2 lata i nigdy nie
usłyszałem od ciebie ‘kochanie’ czy czegoś takiego – zastanowiłam się przez co
zapadła chwilowa cisza.
- to co innego.
-Wykończysz mnie. . .
chcę pójść na tą – wskazał na karuzelę skąd dobiegały najgłośniejsze
krzyki.
- I kto tu kogo wykończy ? – zapytałam z przerażeniem w
głosie.
- Nie martw się, Bedze fajnie. . . – zaciągnął mnie na nią
siłą.- Nie bój się , siadaj – wskoczył do wagoniku i pokazał że mam zająć miejsce
przy nim.
- Mam złe przeczucia. . . –ale i tak wsiadłam.
- No to ruszamy –karuzela zaczęła się kręcić – Widzisz wszystko
jest fajnie – powiedział z uśmiechem , który w następnej minucie całkowicie
zniknął ,a następnie zastąpiło go przerażenie. Oboje zaczęliśmy strasznie
krzyczeć., a kiedy tylko to zło się zakończyło Liam wybiegł z niej jak oparzany.
- Liam , dobrze się czujesz ?- był cały blady i spocony
- Jest źle – powiedział i złapał mój kapelusz , po czym od
razu w niego zwymiotował. – Przepraszam. .
- po prostu zabierz mnie do domu.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz