Po przekroczeniu bramy od razu można dostrzec pałac jednego z panów
piekieł – Belzebub’a. Na schodach i w ogrodach zamczyska widać ...
artystów. Są tutaj jedni z najbardziej podziwianych ludzi wszech-czasów ,
zaczynając już od czasów starożytnych na dzisiejszych kończąc. Jest to
coś niesamowitego.
Sam zamek nie przeraża jak pozostałe widoki. Nie jest wysoki , ale
za to bardzo obszerny. Na jego środku wystaje malutka wieżyczka , a nad
nią czarne chmury. W jego ogrodach , nie było zielonej trawy, lecz
blado-pomarańczowa.. Ku mojemu zdziwieniu nie przypominała ona
wyschniętej ale wręcz przeciwnie. Było tam również mnóstwo drzew które
owocowały obficie.. i najbardziej zadziwiającą rzeczą byli ów ludzie.
Nie rozmawiali za dużo ze sobą. Każdy był skupiony na swoje pracy
i nie zaprzątał sobie głowy innymi. Jedynie gdzieś w oddali w
ledwo widocznym miejscu stała piękna kobieta wraz z wianuszkiem
mężczyzn. Wiem ,że dziwnie to zabrzmi ale wyglądała niczym anioł. Jasna
cera , długie blond włosy i te czarne jak bezdenna otchłań oczy , które
sprawiały ze czujesz się jakbyś przestawał istnieć. Mężczyźni byli w nią
wpatrzeni , zachowywali się jak zaczarowani. Wiejska sielanka sprawiała
, że miałam ochotę tam podejść.
-Nie radzę! – zatrzymał mnie spoglądający w moją stronę mały demon – przypominający pisklę sępa.
- Zbliża się pora karmienia.
- Panienko Naamah jest pani olśniewająca jak zwykle. – powiedział, poczym zbliżył się trochę bliżej.
- Ależ dziękuje, jakże pan miły – uśmiechnęła się do niego łagodnie
-. . . czyż nie jest miły ? – zwróciła się do jakieś starszej demonicy
siedzącej obok.
- A jakże, jest miły. Sądzę, że musi być tutaj nowy. Ma mało ran i jeszcze wygląda niczego sobie.
- Hmm. Czyli nie dość ,że miły to na pewno musi być też słodki – stwierdziła z chytrym uśmieszkiem
- Nie chciałbyś może zostać ze mną na obiad. – spojrzała mu prosto w jego oczy
- Raczej , czy nie chciał byś zostać moim obiadem – wtrąciła ironicznie demonica.
- Naamah nie zapominaj ,że pierwszeństwo ma zawsze Lord Belzebub.
- Przecież wiem. Tylko że jego wciąż nie ma.- powiedział z irytacja w głosie.
- Masz racje. Przepraszam, że musiałyście na mnie czekać – za
plecami młodej demonicy rozbrzmiał niski głos mężczyzny. Po czym ta
odwróciła się i ujrzała wysokiego, chudego mężczyznę z olśniewającą
twarzą i długimi czarnymi włosami. Ubranego w płaszcz aż po sama ziemie,
z dwoma otworami na plecach z których wystawały skrzydła. Na jego
prawej ręce znajdował się pierścień w kształcie głowy muchy z krwiści
czerwonymi rubinami.
-Jeśli nie macie nic przeciwko możemy już iść. – powiedział po czym
chwycił rękę Naamah i wspólnie skierowali się do ogromnej sali. Gdzie
czekał na nich już przyszykowany stół z mnóstwem jedzenia. Zaś dookoła
niego stali wszyscy artyści.
- Więc moi drodzy zaczynamy- oznajmił Belzebub zaraz po tym jak
zajął swoje miejsce na tronie , a Naamah stanęła z jego prawej strony. –
Powiedźcie czym nie dzisiaj zadziwicie. – po tych słowach zaczęli
podchodzi do nich artyści wraz ze swoimi pracami. Rozbrzmiała muzyka i
śpiew , pojawiły się przecudne obrazy , rzeźby… a mówcy zaczęli
prezentować to co dzisiaj stworzyli. Belzebub wysłuchiwał i oglądał
wszystko z zainteresowaniem , po czym podzielił artystów na dwie grupy.
Jedni zmuszeni byli opuścić pomieszczenie , a drudzy w nim zostali.
- A więc moi drodzy proszę częstujcie się – po czym wskazał na
stół. Artyści od razu rzucili się na jedzenie , natomiast demony nie
ruszyły się z miejsca. Po jakimś czasie , kiedy wszelkie jedzenie
zniknęło już ze stołu Belzebub wstał i skierował się w stronę stołu.
- Najdroższa Naamah , mówiłaś , że ten mężczyzna ciebie
zaintrygowała ? – wskazał na osobę z którą rozmawiała wcześniej
demonica.
- Tak Panie , w rzeczy samej.
- A więc ,proszę przyjmij go jako prezent ode mnie. – kobieta ukłoniła się i ucałowała pierścień.
-Ależ dziękuje – uśmiechnęłaś się zalotnie do Belzebub’a , a następnie spojrzała w stronę mężczyzny.
- Choć ze mną – chwyciła jego dłoń i wspólnie wyszli z sali.
- Dobrze , posłuchajcie mnie prze chwilę – oznajmił dostojnie lord – bardzo mnie zawiedliście.- zapanował grobowa cisza – Dałem wam
aż nadto czasu na stworzenie prawdziwej sztuki, a przyszliście do mnie z
czymś taki. Jestem rozczarowany. Za to czeka was kara –z tymi słowami
do pomieszczenia zaczęły wlatywać muchy – Mam nadzieje , że następnym
razem postaracie się bardziej – owady zaczęły oblegać artystów i ich
pożerać. W pomieszczeniu huczało od przerażających jęków. Natomiast Lord z powrotem zasiadł na tronie – I to nazywa się sztuka –
powiedział z uśmiechem rozglądają się po sali.
-Naamah , powiesz mnie gdzie idziemy ?
-Hmm. Nie, ale to już nie daleko , więc wytrzymaj – szyli tak
jeszcze przez jakiś czas poczym znaleźli się w tym samy miejscu gdzie
pierwszy raz się spotkali.
- Hah. Wiec to tu mnie prowadziłaś – spojrzał na demonice , która zarumieniła się.
- Taak , bo widzisz ja naprawdę … - jąkała się.
- Wiem – przerwał jej – ja też to czuję. Naamah ja kocham cię –
zbliżał się powoli do niej. Dotknął jej twarz dłońmi i spojrzał w jej
oczy.. po czym sparaliżowało go.
- Wybacz co mówiłeś ? Nie dosłyszałam – wtuliła się w jego ramiona –
Wspominałeś, że mnie kochasz. Cóż .. wiesz, że miłość jest okrutna i
bolesna – dotknęła ręką jego polika – tak bardzo bolesna. Wiesz, nawet
mi przykro z twojego powodu – uśmiechnęła się łagodnie i wpiła swoje
zęby w jego szyję.- Tak jak myślałam , jesteś słodki. Pozwolisz ,że
wezmę trochę więcej.
- Niesamowite jak okrutna ty jesteś – powiedział Belzebub podając jej chusteczkę.
- Dziękuje – wytarła swoją twarz i ręce z krwi – ale Panie wiesz , że tobie nie dorównam.
- Masz tu jeszcze coś – wskazał na jej dekolt , po czym nachylił się
i zlizał krople krwi– niesamowicie słodka... Miałaś dobrego nosa.
Pozwolisz, że jutro ja również jej spróbuję.- spojrzał w jej oczy.
–Chociaż może nie wytrzymam do jutra – chwycił delikatnie jej
podbródek i uniósł go do góry, zaś drugą ręką objął ją w pasie i
rozplątał sznurki od je gorsetu . Naamah cała się zaczerwieniła.
Spojrzała Belzebub’owi przez chwilę w oczy , następnie zamknęła swoje i
czkała. Niestety nic nie poczuła , a gdy z powrotem je otworzyła jego
już nie było.
- Czy ty masz pojęcie co robisz mojemu sercu ? – wyszeptała i
złapała swój gorset , który właśnie zaczął spadać – Naprawdę jesteś
okrutny. – uśmiechnęła się.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz